Era grubasów?

Niemal 800 milionów ludzi na świecie głoduje. Na drugim końcu skali mamy z kolei ponad dwa miliardy osób, które cierpią z powodu nadmiaru żywności, borykając się z problemami zdrowotnymi wynikającymi z nadwagi bądź otyłości.

Odwiecznym problemem człowieka, podobnie jak wielu innych gatunków zwierząt, było zdobywanie pożywienia i radzenie sobie z głodem. Utrwalone ewolucyjnie mechanizmy adaptacyjne sprawiają, że o wiele łatwiej przybierać nam na wadze, niż ją tracić.

Problem w tym, że żyjemy w erze półek sklepowych uginających się pod ciężarem jedzenia, którego zdobywanie nie wymaga od nas większego wysiłku, a które oferuje nam bogactwo cukrów prostych i tłuszczy nasyconych – składników, za których spożycie śródmózgowie chętnie nagradza nas dopaminą.

W takich warunkach pozornego dobrobytu nie dziwią ostatnie doniesienia szeroko zakrojonych badań opublikowanych na łamach „New England Journal of Medicine”. Aż 30 proc. ludności świata cierpi na nadwagę, a 10 proc. – w tym niemal 108 milionów dzieci i ponad 600 milionów dorosłych – jest otyła. Od 1980 r. częstość występowania otyłości podwoiła się w ponad 70 krajach. Co gorsza, w tym samym czasie w krajach takich jak Chiny, Brazylia czy Indonezja liczba otyłych dzieci uległa potrojeniu.

Myli się ten, kto sądzi, że problemy z nadmiarem kilogramów mają tylko bogaci ludzie, którzy pławią się w dobrobycie. W krajach rozwiniętych problem ten dotyczy równie często, jeśli nie częściej, osób biednych. Wysoko przetworzona, bogata w cukry proste i tłuszcze żywność jest po prostu bardzo tania i łatwo dostępna. W związku z tym nadwaga czy otyłość powszednieje, nie razi ani nie dziwi, a osoby z horrendalnie wysoką wartością wskaźnika BMI można spotkać w każdej warstwie społecznej czy grupie zawodowej. Z pewnością nie pomaga to w zrzuceniu nadmiaru kilogramów, co i tak z zasady nie jest już proste. Nasz organizm niejako przyzwyczaja się do życia z określoną wagą, a zatem wprowadzanie dramatycznych zmian (np. bardzo restrykcyjnej diety) może wywołać uruchomienie mechanizmów obronnych.

Nie znaczy to oczywiście, że prób zrzucenia zbędnych kilogramów należy zaniechać, niejako godząc się na konsekwencje bycia otyłym. Natomiast z pewnością nie warto wydawać pieniędzy na wymyślne diety cud czy środki odchudzające: herbatki lub suplementy diety. Te pierwsze często kończą się efektem yo-yo, a te drugie na ogół nie wykazują żadnych potwierdzonych klinicznie efektów działania. Na pewno warto ograniczyć lub zupełnie zrezygnować z pewnych produktów – jak wykazano niedawno, wegetarianizm może być znacznie skuteczniejszy w odchudzaniu niż konwencjonalne, niskokaloryczne diety.

Do zrzucenia wagi potrzeba konkretnych działań: racjonalnego ograniczania podaży kalorycznej sprzężonej ze wzrostem wysiłku fizycznego. Wymaga to konsekwencji, a ta z kolei odpowiedniej motywacji. Lepiej żeby nie była nią tylko nowa odsłona zdjęcia profilowego na Facebooku, a długoterminowy wpływ na zdrowie. Podwyższone BMI odpowiada za 4 miliony zgonów rocznie, z czego ponad dwie trzecie spowodowane są przez choroby układu sercowo-naczyniowego. Do konsekwencji zdrowotnych otyłości i nadwagi należy również cukrzyca typu II, powikłania neurologiczne (m.in. udar mózgu), problemy oddechowe (np. bezdech senny), choroba nowotworowa, zaburzenia płodności, choroby zwyrodnieniowe stawów i depresja.

Pośród dwudziestu najbardziej zaludnionych krajów świata największym odsetkiem otyłych dzieci i młodzieży, sięgającym niemal 13 proc., charakteryzują się Stany Zjednoczone, a liczba otyłych dorosłych przekracza tam 79 milionów. Liderem pod względem otyłości wśród dorosłych (35 proc.) jest z kolei Egipt, a w najmniejszym stopniu problem ten dotyka krajów takich jak Bangladesz czy Wietnam.

Odsetek osób otyłych i z nadwagą rośnie również w Polsce. W połowie lat 90. wynosił ponad 27 proc., w 2004 r. osiągnął prawie 30 proc., a obecnie przekracza 50 proc. Problemy z wagą dotykają też ponad 10 proc. polskich dzieci i młodzieży, zwiększając ryzyko występowania otyłości w wieku dorosłym. Tej niepokojącej sytuacji sprzyja nie tylko masa taniej, „śmieciowej”, skutecznie reklamowanej i rzucającej się w oczy żywności, ale siedząca praca, stres, nieregularne odżywanie i wszelkie „udogodnienia”, których rezultatem jest brak aktywności fizycznej.

Już od dłuższego czasu nie ma żadnych wątpliwości, że otyłość osiągnęła skalę epidemii. Według niektórych przewidywań może się ona przyczynić do obniżenia przeciętnej długości życia. Natomiast na pewno już teraz generuje ogromne koszty medyczne i jest źródłem ludzkich tragedii. Na zmiany w przemyśle żywnościowym nie ma co liczyć, bo ten na tanich, niskiej jakości produktach zarabia fortunę. Czy zatem w tej masie niepomyślnych informacji pozostaje jakakolwiek nadzieja dla tych, których dziś trapi nadmierna waga?

Owszem. Badanie szacujące ryzyko śmierci osób z różnym BMI na przestrzeni 14 lat wykazało, że osoby z nadwagą i otyłe mogą istotnie je zmniejszyć, wprowadzając do swojego życia przynajmniej jedno z czterech (a najlepiej wszystkie cztery) prozdrowotne zachowania:

1) jedzenie wystarczającej liczby warzyw i owoców
2) regularne ćwiczenie fizyczne trzy razy w tygodniu
3) niepalenie
4) spożywanie alkoholu w umiarkowanych ilościach.

Wprowadzenie wszystkich czterech zachowań na raz redukowało ryzyko zgonu u osób z nadmierną masą ciała do poziomu ryzyka obserwowanego u osób z prawidłowym BMI, również stosujących się do tych wszystkich zaleceń.

Ryzyko śmierci w grupach z różnym BMI w zależności od liczby podejmowanych pro-zdrowotnych zachowań (od 0 do 4; opis w tekście). Źródło: Matheson i inni. DOI: 10.3122/jabfm.2012.01.110164

Może więc zamiast podejmować dramatyczne próby schudnięcia za wszelką cenę, opłaca się zmodyfikować swój styl życia i przywrócić sobie kontrolę nad swoim zdrowiem? A zbędne kilogramy? Może pozbędziemy się ich wtedy niejako mimochodem? Powodzenia.

Piotr Rzymski