Gorzka prawda o amigdalinie
Nowotwory są drugą najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce, liczba chorych nieustannie rośnie. Świat nauki wciąż poszukuje nowych sposobów zapobiegania i leczenia tych schorzeń. Nic dziwnego, że cierpiący na nowotwory coraz częściej sięgają po alternatywne, choć niekoniecznie bezpieczne sposoby terapii. Dziś kilka słów o amigdalinie, reklamowanej jako „cudowny środek na raka”.
Krążą pogłoski, że jej niezwykłe właściwości są celowo ukrywane przez koncerny farmaceutyczne, a to dlatego, że leczenie amigdaliną nie byłoby wystarczająco intratne. Eksperci podkreślają jednak, że jest ona przede wszystkim źródłem toksycznej substancji, która może poważnie zaszkodzić zdrowiu. Gdzie więc leży prawda?
Zacznijmy od podstaw…
Amigdalina, określana potocznie „witaminą B17”, jest związkiem zaliczanym do glikozydów cyjanogennych. Oznacza to, że na skutek metabolizmu przekształcona zostaje do cyjanowodoru, czyli kwasu pruskiego, związku, który wchodził w skład Cyklonu B, śmiercionośnego gazu wykorzystywanego przez nazistów do eksterminacji ludzi w komorach gazowych.
Przy podaniu doustnym dostępność amigdaliny w przewodzie pokarmowym wynosi zaledwie 3 proc., a na domiar złego bakterie jelitowe mogą przyspieszać jej rozkład do cyjanowodoru.
Amigdalina w największym stężeniu występuje w nasionach roślin różowatych, np. w pestkach wiśni, moreli, brzoskwini, a także w migdałach. To właśnie amigdalina nadaje im charakterystyczny gorzki smak. Związek ten znalazł zastosowanie w tradycyjnej medycynie chińskiej głównie jako środek przeciwkaszlowy i przeciwnowotworowy. Wykazuje on również działanie przeciwbólowe, a także wzmacnia układ odpornościowy. Badania przeprowadzone na gryzoniach wskazują na skuteczność amigdaliny w leczeniu chorób przewodu pokarmowego, takich jak przewlekłe zapalenie czy atrofia błony śluzowej żołądka.
„Witamina B17” jest dostępna w wielu sklepach z tzw. zdrową żywnością. Dużą popularnością cieszą się pestki moreli oraz wytłaczany z nich olej. Jeżeli nie odpowiada nam ich specyficzny smak, możemy sięgnąć także po suplementy diety w formie tabletek, kapsułek oraz proszków. Wybór jest bardzo bogaty i zależy od naszych preferencji.
„Witamina B17” lekiem na raka?
Amigdalinę w leczeniu nowotworów zastosowano po raz pierwszy w 1920 r. w Stanach Zjednoczonych. W latach 50. opatentowano półsyntetyczną formę tego związku o nazwie Letril, który okazał się mniej toksyczny od swojego pierwotnego naturalnego odpowiednika. Od tamtego momentu terapia z jego udziałem, polegająca na podawaniu go również dożylnie (z powodu wspomnianej niskiej wchłanialności z przewodu pokarmowego), znalazła powszechne zastosowanie w USA.
Powstało kilka teorii, które próbują wytłumaczyć przeciwnowotworowe właściwości amigdaliny. Jak już wspomniano, w organizmie związek ten pod wpływem działania enzymów trawiennych oraz bakterii jelitowych zostaje przekształcony w toksyczny cyjanowodór. To właśnie jemu przypisuje się właściwości przeciwnowotworowe. Według jednej hipotezy komórki nowotworowe, w przeciwieństwie do komórek zdrowych, miałyby zawierać większe stężenia beta-glukozydazy i beta-glukoronidazy – enzymów odpowiedzialnych za rozkładanie amigdaliny do cyjanowodoru. Miałyby być jednocześnie uboższe w rodanazę, która z kolei neutralizuje toksyczne właściwości tego związku.
Jak jednak wykazano, komórki nowotworowe, jak i prawidłowe, charakteryzują się jej porównywalną aktywnością.
Według innej teorii nowotwór jest wynikiem zaburzeń metabolicznych, spowodowanych niedoborem witamin, w tym „witaminy B17”. Amigdalina nie należy jednak do grupy witamin. Amerykański biochemik Ernst Krebs, który opatentował półsyntetyczny związek wchodzący w skład letrilu, usilnie próbował nadać jej taki status tylko dlatego, by zarejestrować go jako suplement diety, a nie środek farmaceutyczny.
Brak dowodów na skuteczność amigdaliny w leczeniu nowotworów
Ze względu na brak wystarczających dowodów na przeciwnowotworowe właściwości amigdaliny i częste przypadki zdarzeń niepożądanych letril został ostatecznie wycofany z początkiem lat 80. Terapia z jego udziałem jest jednak wciąż popularna w Meksyku i w pojedynczych ośrodkach medycznych w USA. Amigdalinę bez trudu można również kupić w sprzedaży internetowej. Przegląd ponad 200 doniesień dowodzi jednoznacznie, że do tej pory nie przeprowadzono wiarygodnych badań, potwierdzających jej skuteczność w leczeniu nowotworów.
Większość badań przemawiających za amigdaliną wykonano w warunkach in vitro, które choć pozwalają na szczegółowe poznanie mechanizmów działania na poziomie komórki, to trudno jest na ich podstawie określić rzeczywisty efekt działania związku na poziomie całego organizmu. Po podaniu doustnym letril ulegał transformacji do cyjanowodoru już w żołądku, bo kwaśne środowisko bardzo sprzyja jego hydrolizie. Nie dociera więc do komórek nowotworowych. Podanie dożylne z kolei pozwala na zwiększenie jego cyrkulującego stężenia, ale zarazem naraża zdrowe komórki i cały organizm na silne efekty intoksykacji cyjankami.
Jak wynika z jedynego przeprowadzonego do tej pory badania klinicznego, oceniającego skuteczność terapii amigdaliną, cechy remisji choroby zaobserwowano tylko u jednego pacjenta na 175 poddanych obserwacji. U ponad połowy stwierdzono natomiast dalszą progresję choroby. Odnotowano również kilka przypadków zatrucia cyjankiem.
Nadmierna suplementacja amigdaliną szkodzi
Niestety, nie tylko nie udowodniono skuteczności amigdaliny w leczeniu nowotworów, ale również udokumentowano liczne przypadki zatrucia cyjanowodorem, szczególnie po doustnym przyjmowaniu tego związku. Nadmierna podaż amigdaliny wiązała się m.in. z nudnościami, wymiotami, bólami i zawrotami głowy, gorączką, uszkodzeniem wątroby, zaburzeniami neurologicznymi, śpiączką, a nawet śmiercią, zwłaszcza w przypadku dzieci.
Okazuje się, że ryzyko zatrucia „witaminą B17” znacząco wzrasta przy równoczesnej suplementacji witaminą C, a także przy niedoborze witaminy B12. Corocznie oddziały toksykologiczne odnotowują przypadki zatruć u osób, które przyjmowały ją, by zapobiegać chorobie nowotworowej bądź na własną rękę leczyć się z niej. Internet pełen jest bowiem niemerytorycznych informacji, z teoriami spiskowymi włącznie.
Nie ma więc obecnie dowodów na to, aby amigdalina była skuteczna w leczeniu i profilaktyce nowotworów. Wiadomo jednak, że jej nierozważna suplementacja może zagrażać zdrowiu, szczególnie u osób ze schorzeniami wątroby. Choć nie uchroni ona przed chorobą nowotworową, to na wyciągnięcie ręki dostępne są inne środki (bynajmniej nie farmaceutyczne!), które mogą zmniejszyć ryzyko jej wystąpienia. Należą do nich przede wszystkim antyoksydanty, obecne głównie w warzywach i owocach. Istotną rolę w tym względzie odgrywa również ograniczenie spożycia czerwonego mięsa i przetworzonych produktów, wzbogacenie diety w błonnik oraz regularna aktywność fizyczna.
Komentarze
Jestem akurat w trakcie lektury „Food pharmacy” Liny Aurell i Mia Clase. Miłe Szwedki twierfzą, że droga do zdrowia prowadzi przez jelito grube. Jest dużo właśnie o antyoksydantach, różnych przyprawach i warzywach, które je zawierają.
Wiemy jednak już np. że awokado nie jest takie zdrowe. Mam wątpliwości co do tego, że smoothie są takie zdrowe. Mam na myśli to, że dziewczyny myśląc o jelicie grubym zapomniały o jamie ustnej, która lubi coś mieć na ząb i to przeżuwać, a jakże dla zdrowia.
Dlatego interesuje mnie bardzo Państwa opinia na temat tego poradnika.
Amigdalina to świństwo. Inna sprawa, że w teorii nowotworów generalnie podaje się trucizny, by wytruć nowotwór. Ale nie każda trucizna leczy nowotwór.
Witold, książkę widziałem w księgarni i ją przewertowałem, ale nie pamiętam, by coś szczególnie rzuciło mi się w niej w oczy. Ostatnio rynek przeżywa zatrzęsienie różnego rodzaju pozycjami tego rodzaju bądź zbliżonymi, więc trudno wszystko przebadać. A propo smoothie to taka ciekawostka: trafiłem niegdyś na badanie, w którym to dzienne spożycie owocowo-warzywnego smoothie przez Azjatki powodowało zmiany barwy skóry twarzy, związanej z depozycją karotenoidów. O tutaj: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/26186449
mpn, pełna zgoda. Całą „prawda” o leczeniu nowotworów amigdaliną opiera się o obserwacje in vitro, w których to przejawia ona właściwości przeciwnowotworowe. Teoretycznie można by więc przyjąć, że nastrzyknięcie zmiany amigdaliną/letrilem może przynieść pożądany skutek, problem w tym, że powstały w wyniku metabolizmu HCN rozejdzie się po ustroju i zatruje go. Przy podaniu doustnym/dożylnym to w ogóle jest bezsensu. Podobnie jak branie amigdaliny w celach profilaktycznych (sic!), a znane są takie przypadki. Zawsze można jednak zignorować wyniki badań naukowych i podeprzeć się teorią spiskową jak to przemysł farmaceutyczny postanowił zataić wspaniałe właściwości amigdaliny. Zdaje się, że sam Ernst Krebs próbował tak wytłumaczyć swoje niepowodzenie.
@przymski
Może gdyby połączyć amigdalinę z przeciwciałem trafiającym w nowotwór, to by zadziałało. Ale to pieśń przyszłości.
Człowiek z urlopu wraca i nie wie od czego zacząć komentować 🙂 Amigdalinę widziałam w sklepie ze „zdrową żywnością” !! Wydrukuję ten artykuł i zaniosę im w przyszłym tygodniu…
@Ania_S
Na pewno się przejmą.
Jak nie pójdę to nie przejmą się na pewno.
Ania_S, mpn
świeżo po studiach pojechałem na konferencję, na której przedstawiono przypadek zatrucia chińskim suplementem, rzekomo wyciągiem z aloesu. Jak się jednak okazało, dobre 75% składu masowego tego preparatu stanowił siarczek rtęci. Podobne obserwacje, jak później udało mi się ustalić, poczynili chińscy badacze. HgS nie jest może bardzo wysoce biodostępną forma rtęci, ale nie zmienia to faktu, że przyjmowana regularnie (jak w przytaczanym przypadku) będzie szkodliwa i nie powinna nigdy znaleźć się w takiej ilości w środku spożywczym. Po powrocie do domu odszukałem forum internetowe, na którym rodzice polecali sobie wzajemnie stosowanie ww. preparatu, na bóle brzucha u dzieci. Znalazłem też kilka polskich sklepów internetowych, zarejestrowanych na azjatyckich serwerach, które prowadziły jego sprzedaż. Na pięć powiadomionych, odpowiedział tylko jeden natychmiast wycofując produkt ze sprzedaży. Później jego dystrybucji zakazał GIS.
@przymski
HgS jeszcze idzie przeżyć. Hg2S to by było wiele gorzej.
Nie dziwi mnie zainteresowanie amigdaliną. Każdy z nas w obliczu strasznej diagnozy chciałby mieć przekonanie, że zrobił wszystko by walczyć o swoje zdrowie. W takiej sytuacji każda opcja zaczyna być brana pod uwagę.
Ja tam mam swoje zdanie na ten temat, że lepiej próbować leczenie naturalnymi metodami jak. witamina b17 czy pestki moreli gorzkiej jest dużo materiałów potwierdzających skuteczne działanie
Ja powiem tak.W dzisiejszym świecie nie wiadomo komu i w co wierzyć.Wiele było nieporozumień w związku z opłacanymi artykułami czy wypowiedziami takich lub innych badaczy,naukowcòw,specjalistów.Dlatego jestem zdania aby każdy w stosunku do siebie kierował się własną logiką i przekonaniami.W temacie amigdaliny i rozmaitych metod alternatywnych powiem tylko tyle,ze bardzo dużo w bliskim otoczeniu było / jest osób po przebytych nowotworach złośliwych i żadna z leczących się u lekarza standardowymi znamymi i powszechnymi metodami już nie żyje.Natomiast kilkanaście osób z decyzja lekarzy- nic sie juz nie da zrobić lub w ogole bez pomocy znanej nam medycyny,a korzystających z przysłowiowej brzytwy,której to chwyta się tonący,żyją do tej pory,mają się conajmniej dobrze do świetnie.Mijaja lata.Wyniki piękne.Lekarze w szoku przy profilaktycznej kontroli. Mnie osobiście to daje dużo do myślenia.Pozdrawiam gorąco Miłego dnia