Krowie mleko nie od krowy
Historia pozyskiwania mleka od krów liczy sobie tysiące lat. Kojarzy się nieodłącznie z wiejską idyllą niewinnego wyciskania wymion wypasających się na zielonych łąkach zwierząt. Rzeczywistość jest niestety zgoła inna.
Uprzemysłowione hodowle, sztucznie zapłodnione krowy, odseparowane od swoich dzieci (z których robi się cielęcinę), stymulowane sztucznie do maksymalnej produkcji mleka, dojone są w boksach przez specjalne urządzenia. Chcielibyście nie przykładać do tego ręki, ale za bardzo lubicie produkty mleczne? Być może rok 2017 przyniesie Wam promyk nadziei.
W przeciągu ostatnich trzech dziesięcioleci światowa produkcja mleka krowiego zwiększyła się o ponad połowę. Rocznie rośnie o średnio 1-2 proc. W 2015 r. w samej Unii Europejskiej wyprodukowano niemal 170 mln ton mleka. Produkty mleczne spożywa dziennie około 6 miliardów ludzi.
Bez wątpienia gdzieś na wsi wciąż można napić się ciepłego mleczka, wydojonego ręcznie, w większości przeznaczonego dla cielaczka. Ale żadne ręce nie nadążą, by zaspokoić tak ogromne potrzeby na mleko. Z pomocą przychodzi przemysł, technika i chemia. Krowy zapładnia się sztucznie, bo podobnie jak inne ssaki produkują mleko dla swoich dzieci. Po narodzinach stymulowane są często wstrzykiwaniem hormonu – oksytocyny. Podobnie jak u kobiet powoduje on między innymi skurcze mięśni gładkich kanalików wyprowadzających w gruczołach mlecznych. Samo dojenie odbywa się w sposób automatyczny z wykorzystaniem systemu robotów udojowych.
Taki sposób pozyskiwania mleka zwiększa ryzyko wystąpienia zapalenia wymienia u zwierząt. To stan niezwykle niepożądany przez przemysł, bo towarzyszy mu wzrost liczby leukocytów, erytrocytów i jonów chlorkowych w mleku. A to obniża jego wartość. Sposobem na to są antybiotyki. Na przykład w USA około 15 proc. wszystkich krów mlecznych wymaga przynajmniej raz w roku leczenia antybiotykami, ale niemal wszystkie otrzymują ich profilaktyczne dawki w postaci dowymieniowych wlewów. Podane leki przenikają do mleka. Nie powinno ono wtenczas trafić na rynek. W rzeczywistości w mleku dostępnym w sklepach wykrywano nie tylko leki przeciwbakteryjne, ale również hormony wzrostu i niesteroidowe środki przeciwzapalne, jak diklofenak czy ketoprofen.
Niektórzy zmuszeni są do rezygnacji z mleka z powodu nietolerancji cukru laktozy. Wynika ona z niewystarczającej aktywności enzymu laktazy, który cukier ten rozkłada. Inni na mleko są uczuleni, tzn. białka mleka powodują u nich niepożądane reakcje układu odpornościowego. Są i tacy, którzy mleczne produkty (np. sery i lody) po prostu lubią, ale najchętniej zapomnieliby o tym całym cyklu produkcyjnym.
To właśnie o nich pomyśleli weganie Ryan Pandya i Perumal Gandhi, którzy postanowili wyprodukować krowie mleko całkowicie bez udziału krów. Tak, tak. Bez krów. Mleko produkowane jest bowiem przez genetycznie zmodyfikowane drożdże, które w procesie fermentacji zamiast alkoholu produkują białka identyczne z krowimi. Pierwotnie produkt miał nosić nazwę Muufri (od „muu” wydawanego przez mućki i słowa „free” z ang. wolny), ale obecnie przechrzczony został na Perfect Day, rzekomo od piosenki Lou Reed. W 2017 r. mleko ma w końcu trafić na rynek amerykański.
Zmodyfikowane genetycznie drożdże w obecności cukru prowadzą fermentację, skutkiem czego powstają białka krowie, ale nie laktoza. Oczyszczony produkt suplementowany jest wtenczas cukrem i tłuszczem pochodzenia roślinnego oraz mieszanką mineralno-witaminową zawierającą m.in. wapń i witaminę D. Tak powstałe mleko ma smakować identycznie jak krowie, nie zawierać laktozy (tzn. być bezpieczne również dla osób z niską aktywnością laktazy) ani bakterii, mieć długi termin przydatności, nie wymagać przechowywania w warunkach chłodniczych, nie wykorzystywać w procesie produkcji ani jednej krowy, nie zawierać pozostałości leków, które są im podawane, a w zamian posiadać ustandaryzowane w każdym litrze ilości minerałów i witamin. W przeciwieństwie do niemal 10 tysięcy składników mleka krowiego, w większości potrzebnych cielakom do wzrostu, Perfect Day ma być esencją odżywczej wartości mleka o zmniejszonym ryzyku wywoływania reakcji alergicznych.
Perspektywa produkcji mleka bez udziału zwierząt to także potencjalna ulga dla… wycinki lasów, zasobów wodnych i dalszych przekształceń środowiska. By uzyskać zaledwie litr mleka potrzeba… 1000 litrów wody zużytej w całym cyklu produkcyjnym: od nawadniania upraw roślin paszowych po wodę wypijaną bezpośrednio przez zwierzęta. To mniej więcej tyle wody, ile zużywa się, biorąc dwadzieścia 10-minutowych kąpieli pod prysznicem. Z kolei jak wynika z badania predykcyjnego opublikowanego na łamach „Nature Communications”, gdyby całkowicie zrezygnować z jedzenia mięsa i produktów odzwierzęcych, to możliwe byłoby całkowite zatrzymanie deforestacji. I choć globalny weganizm nie jest scenariuszem realnym, to ukazuje on, jak silnie hodowla zwierząt wpływa na środowisko.
W porównaniu z mlekiem pozyskanym od krowy produkcja Perfect Day zużywa o 98 proc. mniej wody i o 65 proc. mniej energii, potrzebuje o 91 proc. mniej przestrzeni oraz emituje o 84 proc. mniej dwutlenku węgla.
Czy proponowane mleko i produkty z niego uzyskane (np. czekolada) zawojują rynek amerykański? Czy pojawią się w Europie? Czy z powodu wykorzystywania w procesie produkcji drożdży GM (choć braku składników GM w produkcie końcowym) będzie on budzić sprzeciw bezkompromisowych środowisk anty-GMO? A może przykład ten pokazuje, jak ogromny potencjał drzemie w inżynierii genetycznej? Czy potencjalne korzyści środowiskowe i ulga dla cierpień mnóstwa krów okażą się wystarczającą motywacją, by zapłacić za Perfect Day prawdopodobnie dwa razy więcej niż za zwykle mleko? Czy krowie mleko wyprodukowane bez udziału krowy zastąpi w przyszłości tradycyjny produkt? Rok 2017 powinien przynieść pierwsze odpowiedzi na te nurtujące pytania.
A co na to nasi Czytelnicy?
Piotr Rzymski
Komentarze
I jak zwykle wszystko rozbija się również o umiar. Wystarczyłoby pić mleko rzadziej, nie spożywać ton mięsa, żądać porządnych butów i torebek ze sztucznej skóry, latać nie co tydzień, ale 2 razy w roku, korzystać z car sharing, być może nawet pomyśleć o home sharing z przyjaciółmi – i można by się cieszyć ze zdobyczy cywilizacji, ograniczając równocześnie ludzki wpływ na środowisko.
Sama idea produkowania mięsa/mleka itp. bez udziału zwierząt jest ogólnie niegłupia, z tym że to nie zmieni wiele – może mniej wody i zejdzie, może coś tam się zaoszczędzi dla środowiska i może naprawdę zaoszczędzimy tym samym nieprzeliczonym miliardom zwierząt cierpienia… Ale dla mnie to nieco jak zamiana naprawdę złego na nieco tylko złe. Póki nie zaczniemy od podstaw, czyli edukacji dzieci na jak najwcześniejszym etapie, konsumpcjonizm będzie się szerzyć i kiedyś zapotrzebowanie na te wspaniałe drożdże będzie problemem. I znów ruszy produkcja pełną parą, tylko czegoś innego. I tak w kółko Macieja. Dzieci wręcz naturalnie zostają wegetarianinami, bo obchodzi je (wbrew pozorom) fakt, że zwierzątko cierpi. Ale musza to usłyszeć jak najszybciej. Tymczasem które przedszkole lub szkoła w ogóle poświęca czas i miejsce na prawdziwą edukację? Na objaśnianie zależności, na pokazywanie skutków nieprzemyślanej konsumpcji itp.?
Boję się, że drożdże niczego nie zmienią.
A jeszcze zapytam: po co nam na półkach pseudo mleko UHT w 30 różnych rodzajach?? Nie wystarczyłoby jedno dostarczane raz w tygodniu? Może to i utopia, ale prędzej czy później, drożdże czy nie drożdże, to my będziemy się musieli przebudzić i powiedzieć: stop. Więcej nie chcemy, więcej nie potrzebujemy, ten zaklęty krąg trzeba przerwać, złamać koło i zacząć od nowa.
I wtedy być może będziemy mogli i mleko wypić, i jajko zjeść bez straszliwej świadomości, ile cierpienia dla zwierząt i chorobotwórczych, zabijających świnstw dla nas się z tym wiąże.
A co jest nie tak z mlekiem sojowym, ryżowym, migdałowym itp itd? Mleka na bazie warzyw/orzechów są smaczniejsze i zdrowsze. Nie ma w nich antybiotyków hormonów itp itd. Jaby krowie mleko było takie smaczne to pewnie nie trzeba by dzieci zmuszać do jego picia a polecam spróbować mleko migdałowe. Po co imitujące smak czegoś co jest niedobre i dziwnie pachnie, nie wspominając że jest tanim zapychaczem do prawie każdego przetworzonego jedzenia. Jest dużo badań które pokazuje że picie mleka wypłukuje wapń z organizmu człowieka że względu na zły współczynnik pH. Mleko krowy jest dla cielaczków, dla nich zostało stworzone przez miliony lat ewolucji. Więcej sensu miało by picie mleka ludzkiego 🙂 ale jakoś nikt się na to nie pisze, gdyż również ono zostało zaprojektowane jedynie dla niemowląt. Nie ma chyba jakoś specjalnie dużo w naturze gatunków których dorosłe osobniki piły by mleko samic albo kradły by mleko od obcego gatunku.
Uważam, że jest to kombinowanie w dobrym kierunku, konkretna propozycja zamiast snucia marzeń o świecie bez krzywdy dla zwierząt, środowiska i ludzi. mleko sojowe mi osobiście nie (jestem wegańą od pięciu wiosen), poza tym dochodzi do tego uprawa soi, nawodnienia, wycinka, soja gmo, roundup itp. Poza tym napój to jedno, a drugi co z niego można zrobić: z soi nie zrobi się sensownych serów. Zdecydowanie wole takie drożdże, one przynajmniej nie rosną na dworze zabierając przestrzeń, która tym lepsza im bardziej różnorodna
O mleku można nieskończenie, jak nieskończona jest jego historia w życiu człowieka.
Artykuł wstępny ledwie zasygnalizował sprawę mleka, i to od tyłu niejako, prawie nic nie mówiąc o jego początku, i co dobrego i złego zrobił przez miliony lat.
Na tym blogu, dyskutowano o mleku od 2006 roku, i nie wyczerpano wszystkiego, w „temacie” mleka.
http://forum.dr-kwasniewski.pl/index.php?topic=719.0
ucieło „osobiście nie smakuje”.
” z tym że to nie zmieni wiele – może mniej wody i zejdzie, może coś tam się zaoszczędzi dla środowiska i może naprawdę zaoszczędzimy tym samym nieprzeliczonym miliardom zwierząt cierpienia… Ale dla mnie to nieco jak zamiana naprawdę złego na nieco tylko złe.”
Gdyby udało się zrealizować to o czym Pani pisze to byłaby absolutna rewolucja, a nie zamiana na coś tylko nieco złego. Można pisać piękne słowa o świadomości, ale na próżno, bo większość i tak ma to w nosie. Mleko z drożdży przyjmie się kiedy zwykły konsument je zaakceptuje, a przemysł uzna je za bardziej opłacalne. Problem w tym, że produkcja mleka = produkcja cielęciny…
Proponuję się ciepło ubrać.
Z jakiś czas polski „Galileo” wyemituje wreszcie i po polsku historię dwojga zaangażowanych zwykłych ludzi z Chicago, którzy uparli się i stworzyli „mięso” bez mięsa. A dokładnie wykorzystali do tego niedojrzałe owoce drzewa chlebowego z Tajlandii, zwanego dzisiaj (niech żyje amerykański przewód pokarmowy) Jack fruit. Gdybym był o 25 lat młodszy (lepiej o 50) dawno już bym był w Tajlandii i zamawiał pierwszy kontener gotowego mięsa do grilla a odpowiednie dokumenty o europejskie dopuszczenie (polski grajdoł to mało) byłyby już złożone.
I wszystko to zamiast pieprzenia o „większości, która ma to w nosie”. Bo oczywiście najłatwiej nic nie robić tylko narzekać, wtedy ma się zawsze rację.
Teraz dalej:
Może już do Pana dotarło, że na świecie następuje poważna zmiana podejścia. Do niedawna żywność ta była wstydliwie kamuflowana i ukrywana pod mało mówiącymi etykietkami. Skutek był taki, że pojawiały się artykuły demaskujące i nikt nie chciał uznając za oszustwo. Wystarczy przypomnieć tzw roślinny „ser analogowy”. Dzisiaj przemysł zaczyna się tym reklamować, mówić jakie jest przeznaczenie żywności i ukazywać jej zalety. Skutek jest taki, że w Niemczech jest już 8 milionów wegetarian a przemysł zaczyna być dumny z takiej żywności.
Problem leży gdzie indziej: W Polsce kupiliśmy kiedyś mleko „Łąkowe” z tłuszczem roślinnym zamiast zwierzęcego. Ten tłuszcz jest tańszy ale mleko nie było tańsze. Czyli zwykłe oszustwo. To właśnie przykład jak przemysł niszczy zaufanie do żywności uzyskiwanej bez wyzysku zwierząt.
Ile osob tyle opinii …
Mrychol pytasz co nie tak z produktami sojowymi itd
Poczytaj, chocby obnizenie plodnosci u mezczyzn jak i wieksze prawdopodobienstwo astmy czy tez alergii ( u dzieci karmionych sojowymi produktami zamiast matczynym mlekiem wzrost wykazany badaniami).
Skutek jest taki, że w Niemczech jest już 8 milionów wegetarian a przemysł zaczyna być dumny z takiej żywności.
======================================
Bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość, bo jak to przejdzie do naszego pięknego kraju to stanieją moje produkty spożywcze, mniej będzie amatorów na słoninę,sery, masło, jaja, oczywiście kurze, o śmietanie nie wspominam, bo już jest tak zepsuta, że lepiej nie można…
Jednocześnie w zmartwienie mnie to wprawiło, bo więcej idiotów
wokół mnie będzie koło mnie chodziło.
Zwracam uwagę, że panuje na Zachodzie „kultura idiotów”, co
obwieścił na cały świat ksiądz profesor Andrzej Zwoliński.
Żeby nie było na mnie.
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi.
http://www.polityka.pl/opolityce/1508316,1,zasady-publikacji-komentarzy.read
Rezygnacja z mięsa to wielokroć przemyślany wybór a prozdrowotny wpływ wegetarianizmu nie jest sprawą wiary a dowodów naukowych. Ale to pewnie i tak za mało dla pana Waclawa, który woli innych nazywać idiotami zasłaniając się wypowiedziami księdza. Aha i wegetarianie w przeciwieństwie do wegan jedzą jajka, śmietanę i sery, tak gdyby pan Waclaw nie wiedzial albo zapomniał.
Bardzo przepraszam, że się naraziłem swoją otwartością.
Mnie też filozofia księdza Zwolińskiego postawiła na baczność,
nie tylko w tym linku zawarta:
https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=2&cad=rja&uact=8&ved=0ahUKEwi8r7rOxqrRAhXCPBQKHQXbCmQQtwIIJjAB&url=https%3A%2F%2Fwww.youtube.com%2Fwatch%3Fv%3DSqmUy1PWKDo&usg=AFQjCNGxD6mus8s4-n3Yqk9n_uIi18GqkA&sig2=siQrqLU4O7Uo8kae7xO20Q
Tam , nie tylko o „kulturze idiotów” jest mowa, również o kulturze autystycznej, destrukcji, wymiany. Wszystko jest bardzo pouczające,
trafnie oceniające rzeczywistość. Mam wrażenie, że profesora Bogusława Wolniewicza słucham.
W tym gadaniu jest tylko jeden feler, ci nasi myśliciele wszystko wiedzą, pięknie to opisują, tylko jednej zasadniczej rzeczy nie wiedzą: gdzie jest przyczyna patologii, które człowieka dotyczą,
że człowiek staje się czasami idiotą, a nawet debilem, że niepotrzebnie choruje, cierpi….
Placek81 po to matka natura przez miliony lat ewolucji wytworzyła mleko dla niemowląt w piersiach kobiet żeby ich niemowlaki je jadły, nie twierdzę że należy zastąpić mleko matki produktami sojowymi twierdzę, że dorośli ludzie nie powinni pić mleka kobiet, a już napewno nie mleka krowiego (inny gatunek inny układ pokarmowy inne wszystko raczej nikt nie ma wątpliwości że homosapiens jest nieco różny od cielaczków :).
Ania_S spróbuj mleka ryżowego albo z migdałów a jeśli te również nie będą ci smakować jest dużo innych. Co do soi GMO jest ona w UE nie dopuszczona do sprzedaży w jedzeniu dla ludzi.
Jeśli nie masz ochoty jeść warzyw pić mleka spryskanego bronią chemiczna której skuteczność Monsanto testowało na populacji Wietnamu polecam Bio produkty (bio mleka ryżowe). Co do areałów uprawnych to te drożdże nie wytwarzają tego mleka z powietrza trzeba je karmić pożywką – niczym innym niż właśnie mlekiem sojowym lub czymś podobnym po prostu dodawany jest następny etap przetworzenia produktu a im mniej przetworzone tym lepsze jedzenie generalnie. A z co do serów – tofu mi osobiście bardzo smakuje, wygoogluj sobie tofucznice, można też kupić takie gotowe tofu z przyprawami do kanapek. Dla mnie bomba. Pozdrawiam.
Mrychol – dzięki. tofu bardzo lubię. Ale znam wiele osób, które nie lubią ani tofu ani mleka migdałowego (to jest spoko), do kawy chcą mleka krowiego i basta. No to już lepiej żeby było z drożdży czy nie? Drożdże potrzebują cukru do fermentacji, a nie mleka sojowego!! Tak też napisali na stronie. A co do mleka dla cielaczków to zgoda, jest w nim dużo dobrego dla cielaczków, niekoniecznie zawsze dla nas. O ile dobrze zrozumiałam to w mleku drożdżowym ma być tylko to co najważniejsze: kilka białek krowich, tłuszcz roślinny, wapń, witamina D. To dosyć prosty skład i chyba nie ma w nic złego dla naszego przewodu pokarmowego?
Osobna kwestia to certyfikaty bio, eko, e-trade itp itd. Ja się w tym gubię. Może można by kiedyś na blogu tak po kolei wyjaśnić , bo ja chętnie orientowałabym się w tym loepiej.
Aniu_S, moja Ty kochana dziecinko,
Wacław wie prawie wszystko o wegetarianach i mniej o weganach,
marnie się odżywiają, w zasadzie wielkiej mądrości , z takiej odmiany rasy ludzkiej – nie będzie, czasami może się ktoś pokazać, wybitniejszy, przez zupełny przypadek.
Mam nadzieję, że sprawa idiotów się wyjaśniła, z własnego doświadczenia wiem; mały błąd żywieniowy wystarczy, że czuję się jak idiota, nic nie mogą pojąć, zrozumieć, pisać na blogach mi się nie chce,bez zaliczenia lodówki, nic się nie chce zmienić.
Aniu, wyobrażam sobie Ciebie , jako młodą osobę, wieku rozrodczym, jesteśmy przy mleku, mogę podać przykład, jak szybko dziecku, które wchodzi w okres po karmieniu piersią,
dostaje od mamusi szwajcarskie kuleczki, płatki, polane czasami czekoladą i mlekiem z kartonu, długo nie potrzeba czekać; z dziecka mądrego sprawnego rozwojowego robi się matołek, na twarzyczce to zaraz widać. Dlaczego? Bo w takiej potrawie nie ma nic mądrego, dla dziecięcej mądrości, wprost przeciwnie,
takim dzieciakom zatykają się naczynia, czasami pojawia się otyłość… Skład biochemiczny jest niewłaściwy, miażdżycorodny….
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mleko#Lista_najwi.C4.99kszych_konsument.C3.B3w_mleka_krowiego_i_produkt.C3.B3w_mlecznych.5B7.5D
Proszę zwrócić uwagę, które narody spożywają najwięcej mleka,a właściwie przetworów mlecznych, to są najmądrzejsze narody na świecie, w północnej części Europy, Szwajcaria/Alpy/, kraje, gdzie jest bardzo mało ziemi nadającej się do produkcji roślinnej.
A jednak, przetwory mleczne są dla nich najważniejsze.
Jak oni to robią? Nigdy tam nie byłem.
Finowie spożywają za dużo mleka nieprzetworzonego, z innych doniesień wiem, że chorują z tego powodu częściej na pewne choroby….
„Twoja dieta – twoim lekarstwem.
Siedem lat temu wspólnie z doktorem Janem Kwaśniewskim napisaliśmy książkę, która w ciągu kilku tygodni stała się wydawniczym przebojem na polskim rynku księgarskim. Zawarliśmy w niej prawdy, które wówczas wydawały się wielu osobom reprezentującym tak zwane środowiska opiniotwórcze – „bluźniercze i szokujące”. Ale, jak napisał George Bernard Shaw, „Wszystkie wielkie prawdy mają swój początek w bluźnierstwach”. Do tych mądrych słów dodać można to, że prawda, choć obroni się sama, musi zostać odkryta przez każdego z nas indywidualnie. Dziś, z perspektywy tych kilku zaledwie lat, wiele się zmieniło w podejściu do diety optymalnej.
(…)
Najnowsze badania naukowe przeprowadzone równolegle w Europie i Stanach Zjednoczonych są tak zaskakujące, że ludzie, którym wydawało się, iż dbali o własne zdrowie, mają nie lada problem. Chcąc nie chcąc nauka musiała potwierdzić to, o czym zwolennicy żywienia optymalnego wiedzieli od dawna – wyklinane do niedawna jajka wcale nie grożą zawałem serca, a wręcz przeciwnie; czekolada zawiera identyczne składniki jak warzywa i owoce, ale nie zawiera pestycydów, azotanów i innych trucizn; masło jest lepsze od margaryny, orzechy są „lekarstwem” na całe zło chorób cywilizacyjnych. Wreszcie okazało się, że ryba im tłustsza, tym zdrowsza, a niedobór tłuszczów w diecie może przynieść poważne konsekwencje zdrowotne, które nauka wiąże z brakiem niezbędnych do życia kwasów tłuszczowych. Komplikacje te potęguje fakt, że osoby unikające tłuszczu unikają zazwyczaj też białka (zwierzęcego), w którym znajdują się niezbędne do życia aminokwasy występujące niemal wyłącznie w mięsie, żółtych serach i jajkach. Czy to wszystko oznacza, że już wkrótce ktoś wreszcie pójdzie po rozum do głowy i „wypisze” – jak sto lat temu – pierwszą receptę na tłusty rosół z kury? Oby stało się to jak najprędzej.
(…)
Na naszych oczach runął właśnie kolejny mit związany z odżywianiem – mit o szkodliwości cholesterolu. Osoby przestrzegające zasady niełączenia pokarmów z poszczególnych grup nie reagują na cholesterol pokarmowy – mówiliśmy przed laty. Dlatego właśnie często się zdarza, że osoba, która uwielbia „tłusto zjeść” ma świetne wyniki cholesterolu, podczas gdy ktoś inny, ściśle przestrzegający diety niskotłuszczowej, ma znacznie przekroczony poziom lipidów we krwi. Bywa też tak, że ktoś o niskim poziomie cholesterolu zachoruje na miażdżycę i chorobę serca, natomiast inny, u którego normy są wielokrotnie przekroczone, jest zdrów jak ryba. Czy można dziwić się w tej sytuacji przeciętnemu człowiekowi, że przestaje ufać lekarzom, zwłaszcza gdy ich argumenty nie brzmią przekonująco?
(…)
Nie ma diety podobnie skutecznej, zrównoważonej i opartej na głębokiej wiedzy, co dieta optymalna. Blisko trzy lata spędziliśmy na zgłębianiu różnych źródeł, próbując z oceanu informacji wyłowić te, które potwierdzałyby powyższe słowa. Mimo, że coraz więcej osób jest zafascynowanych tym sposobem odżywiania i przekonało się o jego skuteczności na własnej skórze, trudno byłoby już dziś ogłosić triumf tłuszczów nad węglowodanami. Jednak po przeczytaniu tej książki chwila ta wyda Wam się bliższa.”
Marek Chyliński (fragment przedmowy)” w książce „Dieta Optymalna dieta idealna”.
………………………………………………………………………..
Witam się ze wszystkimi uczestnikami dyskusji o wiedzy dla ludzi najistotniejszej, tzn. takiej, która dotyczy rzeczy dla nas najważniejszej, tzn. zdrowia , które w całości uzależnione jest od tego czym odżywiamy własne organizmy.
Mottem do tego będzie cytat z „Dziejów”(t.II k.”Euterpe”) Herodota , ” z potraw, które się zjada, powstają wszystkie choroby ludzkie”.
19 rok bez chorób to jak to mówią, nie w kij dmuchał. Wypowiedzi swoje opierał będę na długoletniej praktyce żywienia optymalnego potwierdzającego wiedzę naukową Doktora Jana Kwaśniewskiego oraz na literaturze z tym zawiązanej.
Co do kultury wypowiedzi to nie zamierzam nikogo tu obrażać ,najwyżej niektórzy obrażą się na mnie , podobnie zresztą jak wielu przedstawicieli medycyny na Doktora Jana Kwaśniewskiego (DJK). Nie zamierzam z nikim walczyć ,co najwyżej niektórzy zaczną walczyć ze mną, słownie. Nie zmierzam nikogo do czegokolwiek zmuszać , każdy ma pełną samodzielną możliwość wyboru pomiędzy tym, co choroby powoduje a tym co je usuwa skutecznie. Zdrowie albo choroba , wybór należy do każdego z nas.
„Medycyna przynosi często pociechę, czasem łagodzi, rzadko uzdrawia.” Hipokrates
Jakość konsumowanego białka ma znaczenie dla kondycji zdrowotnej. Polecam: Choroby autoimmunologiczne – http://www.stachurska.eu/?p=14527 .
Jeżeli to coś nie ma 10 tysięcy składników mleka od krowy to dlaczego to się nazywa mleko? Dlatego że białe?
Bo oparte jest o najważniejsze białka w strukturze identyczne z tymi występującymi w mleku, a w smaku rzekomo ma być niemal identyczne. Rzekomo, bo póki co możemy opierać się jedynie o wypowiedzi producenta. To chyba bardziej uprawnia do nazywania go mlekiem aniżeli napoje sojowe czy ryżowe, który również nazywane są mianem mleka, z pewnością z racji podobnej barwy i propozycji jako wegetariański substytut mleka krowiego/koziego.
w krowim tak jak ludzkim mleku powinny być przeciwciała. Tylko po co nam krowie przeciwciała?
Mam pytanie. Czy skoro można podać bydłu oksytocyne to czy ona przenika do mleka?
@Ania_S
Dziękuję za sensowne pytanie. W badaniach porównawczych nie zaobserwowano, aby podawanie oksytocyny powodowało wzrost jej stężenia w produkowanym mleku względem mleka pozyskanego od krów nie stymulowanych zewnętrznie podawaną oksytocyną (oksytocyna wydzielana jest naturalnie podczas laktacji przez podwzgórze). O ile sama obecność oksytocyny (na poziomie nanogramów na litr) w mleku może budzić pewne obawy to warto pamiętać, że jest ona z łatwością rozkładana w procesie trawienia co wyklucza jest absorpcję i ew. efekt na organizm ludzki.
Dziękuję za odpowiedź! 🙂
Napisałem jakiś czas temu tekst analityczny nie tylko o mleku, a ale i innych płynach i produktach. Niestety, takie pisanie trwa. No i oczywiście kawał Capcia czyli captcha wygasło a tekst wcięło. Dopóki to się nie zmieni nie widzę powodu do myślenia tu o komentarzach. Szkoda czasu!