Pojechać nad morze i nie utyć
Upał, plaża, morze. Parawan, parasol, leżaczek. Gofry, lody i frytki. Laba. I oczywiście obietnica, że po powrocie weźmiesz się za siebie. Brzmi znajomo?
Każdy ma prawo odpocząć – myślisz. Chwila dyspensy wydaje się niewinna. To urlop i chcesz sobie pofolgować. Problem w tym, że o faktycznym „wzięciu” się za siebie z pewnością znowu zapomnisz, jak tylko z urlopu wrócisz. Bo praca, bo obowiązki. Twoje ciało natomiast nie zapomni Ci nabytych kilogramów.
Pamiętaj, że o wiele łatwiej przytyć, niż stracić na wadze. To z pozoru banalne stwierdzenie jest związane z dosyć silnymi ewolucyjnymi adaptacjami do radzenia sobie z deficytem pożywienia i okresami głodu. Nie uwzględniły one, że będziesz co 5 metrów mógł kupić sobie coś pysznego i pełnego pustych kalorii.
Może zatem właściwą strategią byłaby zmiana miejsca wakacyjnego urlopu? Nadbałtyckie miejscowości oferują zdecydowanie najwięcej pokus. Nic dziwnego – mimo zmiennej i niekiedy nieprzewidywalnej pogody Morze Bałtyckie przyciąga ogromne rzesze turystów. Zeszły rok był rekordowy – same tylko województwo pomorskie odwiedziło ponad 9 milionów osób. To dla nich powstają niezliczone budki z lodami, goframi, kolorowymi, słodkimi napojami, zapiekankami, frytkami, pizzą, kebabem. Można by wymieniać w nieskończoność.
Faktycznie, wiele organizmów skutecznie stosuje strategię unikania. Dla przykładu, by pozostać w temacie wodnym, zooplankton występujący w zbiornikach z presją ryb podejmuje dobowe migracje. W ciągu dnia przebywa głębiej, by w nocy podpływać bliżej powierzchni. W ten sposób udaje się wielu skorupiakom czy wrotkom skutecznie (do pewnego stopnia) rozmijać w czasie i przestrzeni z drapieżnikiem.
Przewrotnie jednak radzimy – nie stosuj tej strategii. Morze Bałtyckie jest jedyne w swoim rodzaju i takie piękne – szczególnie latem. Aby cieszyć się nim w pełni, musisz więc zastosować inną strategię. Zmierz się z wrogiem.
Pomocne okaże się coś, co nosisz w sobie, a znajduje się odrobinę nad Twoimi oczami – kora przedczołowa. Struktura ta pełni bardzo wiele istotnych funkcji. Uczestniczy m.in. w planowaniu działań, ustalaniu hierarchii ich ważności, przewidywaniu konsekwencji. To dzięki niej wrócisz do domu, by opiekować się swoim dzieckiem, zamiast skoczyć na kilka piwek z kumplami. Wiesz, że to drugie jest przecież przyjemne, ale potrafisz pohamować pokusę, bo dziecko jest dla Ciebie najważniejsze. Jeżeli nie umiesz tego zrobić, to znaczy, że przejawiasz hipofrontalność, nie potrafisz wyhamować impulsów ze śródmózgowia i być może jesteś już alkoholikiem.
Nie ma lepszej drogi do zyskania silnej woli niż jej ćwiczenie. Przebywaj wśród słodkich i tłustych pokus, ale hamuj wewnętrzne sygnały, które podszeptują, żebyś się skusił, zjadł, choćby ten ostatni raz. Jeśli myślisz, że metoda „od jutra będę jeść zdrowo” zadziała, to jesteś w błędzie. W podobnym jest palacz, który obiecuje sobie, że rzuci, jak tylko spali ostatnią paczkę. Szanse na powodzenie są niewielkie. W obu przypadkach mózg jest już utorowany na działanie nagradzające. Słodkie, tłuste, nikotyna, alkohol, wiele substancji psychoaktywnych znacząco podnosi poziom dopaminy w Twoim mózgu i tym samym, do pewnego stopnia, go monopolizuje.
Możesz wykonać pewne doświadczenie – obserwuj klientów lodowo-gofrowo-frytkowych resortów niczym biolog obserwujący zjawiska przyrodnicze. Zauważysz wtenczas, jak osobniki Homo sapiens sterowane przez wyraźnie podświadome sygnały wykonują dodatnie taksje w kierunku źródeł prostych węglowodanów i pokarmów wysokotłuszczowych, a następnie w sposób zautomatyzowany połykają je dużymi haustami, niekiedy popijając złocistym trunkiem, który wprawia ich w lepszy nastrój. Długoterminowy follow-up wykaże, że to, co pozornie przyjemne, wiedzie do negatywnych skutków zdrowotnych, a nawet zmniejszenia dostosowania biologicznego. Nie daj się zwieść pozorom.
Powyższy eksperyment możesz powtarzać nawet każdego dnia. Przerwij go za każdym razem, gdy uczucie „cieknącej ślinki” stanie się nieznośne. Odejdź, zajmij się czymś innym. Jeżeli jest pora obiadowa, znajdź zdrową alternatywę. Możesz też pobiegać, pójść na spacer, pobawić się z dzieckiem, cokolwiek. Właśnie ćwiczysz swoją korę przedczołową. Zobaczysz, po pewnym czasie na widok niezdrowych pokus żywieniowych będziesz po prostu wzruszać ramionami.
Koniecznie zaplanuj dietę. Jedz duże i zbilansowane śniadanie, żeby mieć siły sprostać różnym wysiłkom. Potem jedz obiad – jeden. Kolację uczyń najskromniejszym daniem dnia. Wywrócisz w ten sposób do góry nogami przeciętną dietę nadbałtyckiego turysty, który rano je szybko i mało, bo spieszy się na plażę, a od pory obiadowej urządza sobie maraton kulinarny i, rzecz jasna, idzie spać z pełnym brzuchem. Jeżeli na obiad zdecydujesz się zjeść smażoną w głębokim (i niestety często nieświeżym) tłuszczu rybę, to odpuść sobie frytki. Ryzyko, że po obiedzie napchasz się lodami i goframi, będzie mniejsze. Aha, i żadne „dwie godzinki dla słoninki”. Lepiej pójść na krótki spacer niż z pełnym brzuchem do łóżka.
Poza dietą nie możesz zapomnieć o aktywności fizycznej. Nikt nie broni Ci plażowej laby, ale czy to takie trudne zaplanować półgodziną przebieżkę albo godzinny spacer? Poprawisz ukrwienie, wyostrzysz zmysły. Przy okazji może przyjdzie do głowy Ci jakiś niezły pomysł? Bieganie to najprostszy sport na świecie, uprawiany od zawsze, nie wymaga specjalnego sprzętu. Najlepiej boso, brzegiem morza, a wtenczas dopływające do brzegu fale wykonywać będą przyjemne ablucje Twych nóg. Nie spiesz się, biegnij tempem, które pozwoliłoby Ci rozmawiać z, choćby hipotetycznym, partnerem bez zadyszki. Pomyśl, podczas gdy „oni” się objadają tłusto i słodko, Ty właśnie inwestujesz w swoje zdrowie.
Jeżeli z różnych przyczyn nie możesz biegać, wybierz się na spacer. Idź nieprzerwanie przez godzinę. I tak każdego dnia. Będzie to, nomen omen, szło w parze z Twoją „przewrotną” dietą i szybko doświadczysz z tego powodu dużej satysfakcji. Wyprzedzając malkontentów: nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiedni ubiór. Łatwo przewidzieć kapryśność nadbałtyckiej pogody i zabrać odpowiednie rzeczy.
Nie myśl tylko, że jeżeli masz już „brzuszek”, „oponkę” lub jesteś zwyczajnie otyły, to powyższe rady nie są dla Ciebie. One są właśnie i przede wszystkim dla Ciebie. Pamiętaj, o czym pisaliśmy już wcześniej. Możesz istotnie obniżyć względne ryzyko śmierci bez względu na swoje BMI, jeśli podejmiesz się przynajmniej jednego z czterech, a najlepiej wszystkich prozdrowotnych zachowań: jedzenia wystarczającej liczby warzyw i owoców (pięciu porcji dziennie), regularnego ćwiczenia fizycznego przynajmniej trzy razy w tygodniu, niepalenia papierosów i spożywania alkoholu w umiarkowanych ilościach. Użyj tych zachowań jako narzędzi do kontroli swojego życia i zdrowia.
Czy można pojechać na wakacje nad Morze Bałtyckie w szczycie letniego sezonu i wrócić ze szczuplejszą sylwetką? Można. I Ty też możesz tego dokonać. Co jednak najważniejsze, możesz wrócić z odpowiednim prozdrowotnym utorowaniem i silniejszą wolną wolą. A to zaprocentować może na wiele lat.
Do dzieła!
Piotr Rzymski
Komentarze
W wakacje zawsze zrzucam dwa, trzy kilogramy, które zdradziecko porą zimową hycają na mnie. W moim ulubionym Darłowie – Darłówku. Po śniadaniu nordic walking na pustawym zazwyczaj deptaku, nabrzeżem Wieprzy, cztery długości, z dojściem i z powrotem na kwaterę daje to około 11 km. Późnym popołudniem rowerem na plażę do Darłówka, bike zostaje na łańcuchu przy drzewie, zaś ja bosym spacerem brzegiem morza z Darłówka do Wici i get back. To około 15 -20 km. W czasie 10 dniowego zazwyczaj mojego tam pobytu żadnych rybek, lodów, piw, gofrów etc. I bez wylegiwania się na plaży. Wracam zrelaksowany i wypoczęty.
mopus11, to jest właśnie to: aktywny relaks jest po prostu przyjemniejszy. Z roku na rok liczba produkowanych gofrów, lodów i temu podobnych świństw (świnki, wybaczcie) rośnie, więc niestety aktywny wypoczynek co raz mniej jest w modzie i o zgrozo, coraz częściej dotyczy to dzieci, coraz częściej z „brzuszkiem”. Tragiczny widok
Natomiast wegański bar na przedmieściach Mielna to jest jakieś novum! Byłabym, zjadłabym!
Trochę z innej beczki.
Ile jest warte polskie wybrzeże w ramach reparacji jakie otrzymaliśmy po drugiej wojnie światowej dla tych dziewięciu milionów ludzi, którzy byli w zeszłym roku nad morzem? Nie wspominam o Mazurach, Dolnym Śląsku itd.. Chcemy jeszcze raz negocjować?.
Polecamy 🙂 Wydaje nam się, że jest to przykład, że coś powolutku się zmienia. Oczywiście, na lodach, gofrach, frytkach i rybach kasuje się szybko i łatwo, więc to raczej nigdy nie przeminie (jak nawet zauważasz corocznie tego przybywa). Ale zjeść bardziej zróżnicowanie i spędzić o wiele przyjemniej czas (z ciekawymi ludźmi) można w takiej właśnie Efce Marchefce.
@mopus11
Można? Można! W końcu wakacje powinny służyć nam, a nie wzdęciom i przybytkowi kilogramów…
Jest na to sposób. Wystarczy omijać te wszystkie deptaki, miejsca gromadzenia się turystów. Wystarczy dalsza mniej zaludniona plaża i już panowie z lodami, kukurydzą tam się nie zapuszczają 😉