Wege-news #3
Przed Wami, Drodzy Czytelnicy, już trzecia odsłona przeglądu badań dotyczących wegetarianizmu. Tym razem będziecie mogli poczytać o nim w kontekście choroby sercowo-naczyniowej, cukrzycy, drożdżaków i… poglądów politycznych. Miłej lektury!
Zanim jednak przejdziemy do meritum, chcielibyśmy podkreślić, że każde badanie naukowe posiada swoje ograniczenia, a świadomość tego powinna skłaniać nas do ostrożnego interpretowania wyników i ich ekstrapolacji. Ograniczenia badania nie są jednoznaczne z jego wadliwym przeprowadzeniem. Wynikają raczej z charakteru procesu naukowego, który każdorazowo nie może swoim zasięgiem objąć wszystkich możliwych czynników i zastosować wszelkich dostępnych metod na raz.
Dobra praktyka naukowa (a nie masochizm!) nakazuje wyjaśnić czytelnikom, na czym ograniczenia danego badania polegają, co najczęściej czyni się w części publikacji zwanej dyskusją. Niestety część czytelników, goniąc niecierpliwie za sensacją, omija tę jakże ważną część pracy.
Chcielibyśmy, aby Czytelnicy przygotowywanych przez nas przeglądów dostrzegali ograniczenia omawianych badań. Poniżej zamieszczamy listę kilku ważnych według nas aspektów:
1. Wielkość grupy badanej. Oczywiście im większa, tym lepiej. Pozostając w konwencji dietetycznej, wyobraźmy sobie, że chcielibyśmy ocenić, jak smakuje w Polsce typowa pizza. Zamówienie jej tylko w jednej restauracji na pewno nie będzie reprezentatywne dla całego kraju – niektórzy bowiem są w jej wypieku mistrzami, a inni potrafią robić prawdziwe gnioty.
2. Wielkość i homogenność porównywanych podgrup. Otóż jeżeli w danym badaniu grupa mięsożerców liczy sobie 5 tys. osób, a porównywana z nią grupa wegan zaledwie sto osób, to można podać w wątpliwość reprezentatywność uzyskanych wyników (nawet jeżeli są one istotne statystycznie!). W badaniach porównujących efekt terapeutyczny dwóch metod ważne jest, by pacjenci rekrutowani do obu podgrup byli ze sobą porównywalni pod względem klinicznym. Jeżeli na przykład porównuje się wpływ przyjmowania różnych preparatów na obniżenie ciśnienia tętniczego krwi, to osoby zrekrutowane do badań powinny mieć podobne wyjściowe wartości tegoż ciśnienia. W innym przypadku poczynione obserwacje będą nieporównywalne i mogą prowadzić do formułowania błędnych wniosków.
3. Metoda badawcza zastosowana do oceny danego efektu, bowiem każda z nich ma swoje zalety i ograniczenia. Na przykład badanie ankietowe, zwłaszcza online, pozwala często dotrzeć do większej grupy osób, ale uniemożliwia zweryfikowanie, czy udzielone odpowiedzi są zgodne z rzeczywistością. Badania in vitro pozwalają na określenie mechanizmów na poziomie komórki, ale niekoniecznie muszą mieć one przełożenie na efekt na poziomie całego organizmu. Efekty doświadczeń na gryzoniach nie zawsze muszą być zgodne z tymi u człowieka, choćby ze względu na możliwe, międzygatunkowe różnice.
4. Pochodzenie grupy badanej. Obserwacje poczynione np. pośród Chińczyków niekoniecznie muszą pokrywać się z tymi, które wystąpią u Polaków, np. z powodów różnic genetycznych czy kulturowych.
5. Możliwość odwrotnej przyczynowości. Jeżeli dwie zmienne mierzone są w jednym czasie, to nie sposób zdecydować, która z nich (i czy w ogóle) ma wpływ na drugą. Dla przykładu: jeżeli zaobserwowano, że pobrane wycinki tkanki nowotworowej charakteryzuje podwyższona zawartość toksyn, to nie sposób stwierdzić, czy to toksyny mają związek z powstaniem procesu nowotworowego, czy może tkanki nowotworowe mają tendencję do większej ich kumulacji. I podobnie: jeżeli w grupie osób z depresją stwierdzi się niższy poziom witaminy D3, to nie można jednoznacznie orzec, czy to deficyt tej witaminy powoduje taki stan psychiczny, czy odwrotnie, to depresja prowadzi do spadku jej poziomu (np. na skutek niewychodzenia z domu).
6. Liczba uwzględnionych zmiennych, które mogą mieć wpływ na występowanie tego samego efektu. Im większa, tym lepiej, bowiem istnieje możliwość faktycznego wyłonienia tych zmiennych, które mają realny wpływ na poczynioną obserwację. Jeżeli zatem w danym badaniu analizuje się, czy picie napojów gazowanych zwiększa ryzyko występowania danej choroby, to istotne jest, by w analizie uwzględnić powszechnie znane już czynniki ryzyka tej przypadłości (np. BMI, wiek itp.).
O ograniczeniach można by napisać jeszcze wiele. Nam zależy jedynie, by wszyscy, którzy poszukują informacji w merytorycznych źródłach (a umówmy się, nie ma lepszych w tym względzie niż publikacje naukowe), potrafili spojrzeć na nie krytycznie i z pewną dozą ostrożności interpretowali ich wyniki.
A teraz już czas na obiecany przegląd!
1. Diety roślinne zasługują na więcej uwagi kardiologów
Choroba sercowo-naczyniowa (CVD) to główna przyczyna umieralności na świecie, odpowiedzialna za ok. 4 miliony zgonów rocznie, generująca niebotyczne koszty medyczne. W związku z tym dosłownie na wagę złota jest poszukiwanie i wprowadzanie skutecznych działań profilaktycznych, obejmujących m.in. rzucenie palenia, wzrost aktywności fizycznej oraz optymalizację wagi i diety.
W tym ostatnim względzie powszechne uznanie zyskała dieta śródziemnomorska oparta na rybach, owocach morza, owocach i warzywach, w tym pomidorach. Z tych ostatnich można również przygotować standaryzowany ekstrakt, który może być alternatywą (przynajmniej częściowo) dla aspiryny u otyłych pacjentów z wysokim lub bardzo wysokim ryzykiem CVD.
Można jednak odnieść wrażenie, że zalety diety wegetariańskiej w odniesieniu do CVD są niekiedy pomijane – mimo wykazanego w różnych badaniach pozytywnego jej wpływu na spadek ryzyka CVD. Jak już wspominaliśmy w naszym poprzednim przeglądzie, bezpośrednie porównanie prozdrowotnych właściwości diety wegetariańskiej i śródziemnomorskiej jest dopiero przedmiotem prowadzonego badania klinicznego, jednak nie zmienia to faktu, że w świetle obecnej wiedzy po prostu nie wypada ignorować roli diet roślinnych w profilaktyce i leczeniu CVD. Do takich właśnie wniosków doszli autorzy dwóch prac przeglądowych opublikowanych ostatnio na łamach „Current Cardiology Reports”, podkreślając, że wegetarianizm zasługuje na zdecydowanie więcej miejsca w prozdrowotonych zaleceniach dietetycznych [publikacja #1 i #2].
Przypominamy jednak, że dieta bezmięsna może przynosić prozdrowotne korzyści tylko wtedy, gdy jest prawidłowo zbilansowana.
2. Nieruchawy wegetarianin zdrowszy niż nieruchawy mięsożerca?
W poprzednim przeglądzie przytaczaliśmy badanie, z którego wynikało, że część wegetarian niekoniecznie odżywia się zdrowo (np. konsumuje za dużo cukrów prostych). Rezygnacja z mięsa nie musi również wcale być jednoznaczna z podejmowaniem innych działań prozdrowotnych. Wykonane pośród hindusów badanie porównywało częstość występowania cukrzycy typu 2 w grupie lakto-owo-wegetarian i niewegetarian charakteryzujących się niską aktywnością fizyczną i wiodących siedzący tryb życia.
Jak wykazano, częstość występowania tej przypadłości była mniejsza wśród wegetarian – mimo porównywalnego profilu lipidowego i wskaźników masy ciała w obu grupach. A zatem nawet jeżeli wiedziemy niezbyt ruchliwy tryb życia, to nadal możemy coś zrobić dla naszego zdrowia, np. przechodząc na wegetarianizm.
Wegetarianin, czyli właściwie kto?
Wegetarianizm to z definicji po prostu sposób odżywiania się. Niemniej do wyboru diety wegetariańskiej skłaniać mogą różne motywacje, zarówno prozdrowotne, prośrodowiskowe, jak i etyczne. Staje się więc jasne, że to niejednokrotnie coś więcej niż tylko zwykły reżim dietetyczny.
O określenie profilu przeciętnego wegetarianina pokusili się ostatnio badacze z różnych krajów. Jak wynika z obserwacji w Australii, wegetarianie częściej praktykują jogę i medytację. Według innych badaczy wśród niemieckich wegetarian jest więcej kobiet niż mężczyzn, są to osoby lepiej wykształcone i mają wyższy status ekonomiczny niż mięsożercy.
Niemieccy wegetarianie byli również bardziej otwarci i zainteresowani życiem politycznym niż mięsożercy, mieli też mniej konserwatywne poglądy. Zresztą nie od dziś wiadomo, że osoby o prawicowych poglądach częściej konsumują więcej mięsa, a nawet jeżeli przechodzą na wegetarianizm, to czynią to mniej trwale i konsekwentnie. Kanadyjscy badacze tłumaczą to powodami wyboru takiej diety przez konserwatystów, które w mniejszym stopniu skupiają się na prawach zwierząt i kwestiach środowiskowych, a także brakiem poczucia społecznej akceptacji dla takiej decyzji w konserwatywnym środowisku.
Czy rzadsze drożdżaki są częstszym gościem w jamach ustnych wegetarian?
Drożdżaki (Candida) mogą wywoływać chorobę zwaną drożdżycą (kandydozą), obejmującą skórę, błony śluzowe czy paznokcie, prowadzącą niekiedy nawet do stanów zagrażających życiu u osób immunoniekompetentnych. Jednak niektóre drożdżaki, jak na przykład najpowszechniej stwierdzany Candida albicans, stanowią po prostu normalny składnik mikroflory przewodu pokarmowego i jamy ustnej.
Występowaniu drożdżycy jamy ustnej sprzyja palenie papierosów, alkoholizm i stosowanie leków immunosupresyjnych. Badanie przeprowadzone na grupie 108 wegetarian i 130 mięsożerców wykazało, że w obu grupach Candida albicans zasiedla jamę ustną z porównywalną częstością (odpowiednio 35 i 39 proc. badanych). Jednak wegetarianie charakteryzowali się zdecydowanie częściej występowaniem innych gatunków drożdżaków, takich jak C. glabrata, C. tropicalis i C. krusei, które mogą być potencjalnie patogenne, a zarazem odporne na konwencjonalne leczenie przeciwgrzybiczne.
Autorzy spekulują, że różnice między grupami mogą wynikać z odmiennej zdolności buforowej śliny lub/i żucia pokarmów o odmiennej teksturze i konsystencji, wpływając tym samym na podatność nabłonka na kolonizację. Z poczynionych obserwacji nie wynika jednak, czy wegetarianie częściej cierpią na drożdżyce lub są bardziej na nią podatni – taki aspekt wymaga osobnych badań.
Komentarze
Jesli dobrze zrozumialem to dla wegetarian wegetarianizm jest tylko jednym z czynnikow na drodze do zdrowego, a takze spelnionego zycia. W wiekszosci na pewno nie pija alkoholu, nie pala papierosow, sa zorganizowani, uprawiaja sport, maja konkretne zainteresowania i cele, ktore potrafia realizowac. Ten caly pakiet, dorzuce jeszcze chec uczestnictwa poza polityka takze w zyciu kulturalnym czyni z ciebie wegetarianina, a co za tym idzie zwieksza szanse na dlugie i zdrowe zycie.
Dorzuce jeszcze oczywista oczywistosc, ze wegetarianin=cyklista = jeszcze zdrowszy tryb zycia. 🙂
Bardzo inspirujący, informatywny tekst. Dzięki po raz kolejny! 🙂
Od zawsze też mnie „uderzało” spostrzeżenie Witolda dot. pobieżnych, niechlujnych metodologicznie badań* — pewne zjawiska i procesy występują w oczywistych, długookresowych pakietach, sprzężeniach, korelacjach, synergiach… gdy dla publicystycznych wyjaskrawień (i poważniejszych manipulacji) wygodnie jest wziąć jeden czynnik i przypisać mu całą „zasługę”.
Co do wegetarianizmu. (Ogólnie, że strach 🙂 ) — Najwygodniej jest przejść nań nie wiedząc, kiedy.
Gdy wiosną 1993 zagadnął mnie o to w londyńskim koledżu lektor (w ramach ostatnich szlifów językowych przed CPE), odpowiedziałam zgodnie z prawdą, iżem wegetarianin faktyczny albo prawie, ale niespójny i niemotywowany ideologicznie. Znaczy jem mięso, nie mam doń odrazy, nawet lubię, ale codzienna dieta, intuicyjny wybór w sklepie czy podczas planowania posiłków ciąży coraz bardziej w kierunku roślin.
Tak to pozostało, pogłębiło się. Gdy jest okazja gościnna, świąteczna, wyjazdowa, wędrówkowa, towarzyska (jadamy wspólnie, Inni mają swe nawyki) czy też padlinka z dobrego źródła we własnej zamrażarce — owszem, z przyjemnością, w ilościach umiarkowanych, niekiedy strużynkowych. Poza tym, na codzień – coraz bogatszy repertuar wegetariańsko-wegański.
Stopniowo otoczenie przejmuje pewne pomysły, przepisy – zwł., gdy praktykowane bez ideolo-zadęcia, fochów przy stole. Gdy widzą zdrowie, radość, energię, sylwetkę.
____
*albo relacji dziennikarskich o nich
Najlepszy dowód, że o badaniach naukowych powinni pisać naukowcy. Bardzo przyjemna i ciekawa lektura z mojego ulubionego blogowe go cyklu. Dziękuję i czekam na więcej!
Witold, myślę, że przejście na wegetarianizmu wymusza siłą rzeczy potrzebę pewnej świadomości. Tylko, że świadomi ludzie nie są w cenie. W każdym razie nie dla obecnej władzy (choć pewnie o każdej? )
@Ania_S
„Tylko, że świadomi ludzie nie są w cenie. W każdym razie nie dla obecnej władzy (choć pewnie o każdej? )
Oczywiscie. Dlatego jestem pewien, ze wsrod „eko-terrorystow” broniacych Puszczy Bialowieskiej, a co za tym idzie takze zwierzat w owej puszczy mieszkajacych nie brakuje wegetarian, a zdecydowanie wegeterianinem nie jest minister zarzadzajacy tej puszczy wyrebem.
Na mojej dzialce rośnie miłorząb japoński (Ginkgo biloba). Posadziłem go ponad 10 lat temu . Ma niewiele ponad 2 metry wysokości. Może przeszkadza mu bliskość ( ok. 3 m ) brzozy posadzonej mniej wiecej w tym samym czasie lecz jest od niego ok. 4 razy wyzsza.
Jak można ten miłorząb z korzyscia dla zdrowia wykorzystac ?
Czy kania czubajka na oliwie z oliwek bez przypraw (bo nie zabraliśmy), a tylko z dodatkiem własnoręcznie robionej harissy — to danie wegańskie. Na mojego czuja tak.
O czym wspominam raczej w celu przyszłojesiennym (doświadczywszy w weekend* niezłego przymrozku, który może prędko zastopować nawet taki megawysyp grzybowy, jak AD 2017) — Autorzy niniejszego blogu z pewnością mają wiedzę i przekonania nt wielu mniej znanych/dyskutowanych aspektów naszej (środkowoeuropejskiej) manii zbierackiej… 🙂
_____
* https://basiaacappella.wordpress.com/2017/10/03/hala-labowska/
a cappella, takie danie jest jak najbardziej wegańskie, o ile owocnik został dobrze umyty 😉 Najważniejsze, by czubajka zebrana była z miejsca oddalonego od źródeł zanieczyszczeń.
kaesjot, póki co poszliśmy w kierunku tematów alkoholowych, ale do miłorzębu wrócimy – potrzeba tylko chwili na „energie wyzwalającą” 🙂
Czy szyszki chmielu, które uschły na pędach nadają się jeszcze do użycia?
Niedawno przeszedłem na weganizm – nie wiem w sumie jak mogłem jeść mięso 🙂 Super uczucie!