Ustawa o in vitro. Mięsie in vitro. Odsłona pierwsza

Niektórzy ze swoją wiedzą na temat mięsa in vitro zatrzymali się w 2013 r., gdy po pobraniu od krowy komórek macierzystych wyprodukowano w laboratorium pierwszego burgera wołowego. I marudzą, że jest to za drogie, niesmaczne i nigdy nie wejdzie na rynek. Bardzo się mylą. W USA trwają właśnie prace nad prawem regulującym produkcję i wprowadzanie na rynek mięsa z laboratorium.

Obalaniem mitów dotyczących mięsa in vitro zająłem się niedawno na łamach POLITYKI. Choć nie zostało ono jeszcze nigdzie na świecie skomercjalizowane, jego produkcja jest coraz tańsza, a ponadto świetnie wpisuje się w potrzeby ochrony środowiska degradowanego przez współczesne rolnictwo i oszczędza cierpienia miliardom zwierząt. Zainteresowanie tą technologią stale rośnie. Niektórzy z dużych producentów mięsa (np. Food Bell Group) postanowili nawet w nią zainwestować. Bo chcą zarobić. Moment, w którym pierwsze produkty mięsne wyprodukowane w laboratorium z odpowiednio zróżnicowanych i proliferowanych komórek pojawią się na rynku produktów spożywczych, jest coraz bliżej. Like it or not.

Z obawy przed zbliżającym się zagrożeniem Amerykańskie Towarzystwo Hodowców Bydła postuluje, by za mięso uznawać w Stanach Zjednoczonych tylko to, co uzyskano z urodzonych, wykarmionych i zabitych zwierząt. Miałoby to chronić ich produkty, no i potencjalnie wymuszać osobne regulacje prawne dla mięsa in vitro, które nie byłoby formalnie mięsem. Mogłoby to wydłużyć i utrudnić wprowadzanie takich produktów na rynek. Lobby mięsne ma już pierwsze sukcesy – w maju do swojego pomysłu udało mu się przekonać władze stanu Missouri.

No cóż, nawet jeśli producenci będą musieli spełnić szereg wymogów, związanych np. z koniecznością przeprowadzania szczegółowych (i drogich!) testów analitycznych i toksykologicznych, zapewniających o jakości i bezpieczeństwie produktu, to i tak najpewniej to zrobią. A to dlatego, że mają ogromne finansowe wsparcie ze strony takich potentatów jak np. Fundacja Gatesów, Sergeya Brina (założyciela Google), Richarda Bransona (założyciela Virgin Group) czy Merck. W efekcie o mięsie z laboratorium będziemy wiedzieć więcej niż o tym z martwych zwierząt.

Na razie nikt nie potwierdził oficjalnie plotek o rozmowach toczących się pomiędzy najważniejszymi graczami na amerykańskim rynku produkcji i dystrybucji mięsa a firmami inwestującymi w technologię in vitro, takimi jak Memphis Meat, Tyson czy Just Inc. Wiadomo jednak, że uregulowaniem prawnym mięsa in vitro w USA zajęły się w tym roku Agencja Żywności i Leków (FDA) oraz Departament Rolnictwa (USDA). Pierwsza organizacja zajmować się będzie kwestiami związanymi z wymogami dotyczącymi metod i warunków pozyskiwania komórek do hodowli, ich przechowywania (w bankach), wzrostu i różnicowania. Z kolei ta druga – zasadami wprowadzania mięsa in vitro na rynek i ewentualnego ich znakowania.

Obydwie instytucje właśnie rozpoczęły w tym zakresie konsultacje społeczne. Potrwają do 26 grudnia. Prace nad uregulowaniami prawnymi dotyczącymi mięsa in vitro w USA są na pewno zwiastunem nadchodzącej coraz większymi krokami transformacji, o której pisałem w tekście „U progu globalnej zmiany. Cywilizacja 2.0”.

Czy zbliżający się wielkimi krokami rok 2019 będzie tym przełomowym, w którym na talerze konsumentów trafią pierwsze dania z mięsa in vitro? Czas pokaże.

Do usłyszenia.