Niemożliwy burger coraz bardziej możliwy


Pamiętacie Niemożliwego Burgera od Impossible Foods? Bezmięsny, krwisty burger, który wygląda, skwierczy i smakuje jak wołowy. Właśnie zrobił kolejny ekspansywny krok na amerykańskim rynku: wchodzi do sprzedaży detalicznej. Czy zdoła przekroczyć granice oceanu?

O planach Impossible Foods pisałem parokrotnie. W skrócie: wywodząca się ze środowiska naukowego firma postawiła sobie za cel, by do 2035 r. wytworzyć i wprowadzić na rynek bezmięsne odpowiedniki każdego typu mięsa. W przeciwieństwie do obecnych na rynku roślinnych alternatyw nie mają one być jakimś tam kompromisem, ale spełniać wymagania osób jedzących mięso. Tak, celem nie są ci, którzy z niego już zrezygnowali, ale ci, którzy tego nigdy nie zrobią.

Cel bardzo ambitny, zadanie niezwykle trudne. Pierwszy sukces jednak już jest: Impossible Burger, o którym pisaliśmy wcześniej na blogu i na łamach Polityka.pl. Kluczowym jego składnikiem jest leghemoglobina – roślinna wersja hemoglobiny, produkowana w korzeniach roślin motylkowatych. Impossible Foods uzyskuje ją ze zmodyfikowanych genetycznie drożdży.

Zastosowanie inżynierii genetycznej sprawia, że cały proces jest prostszy, łatwiejszy w kontroli, bardziej przewidywalny i efektywny. Podobnie rzecz ma się z produkcją przyjmowanej przez cukrzyków insuliny. Ta dostępna dziś produkowana jest przez mikroorganizmy – bakterie i grzyby. Jest tańsza i bezpieczniejsza niż podawana wcześniej insulina wieprzowa, która z uwagi na niewielką różnicę w stosunku do insuliny ludzkiej (jednego aminokwasu) wykazywała niepożądane działanie alergenne i immunogenne.

Impossible Burger jest już na rynku. Zadebiutował w połowie 2016 r. w restauracji Momofuku Nishi w Nowym Jorku. Dziś można go skosztować m.in. na pokładzie samolotów linii New Zealand Airline, w wybranych restauracjach w Hongkongu, Makau, Singapurze, a także w licznych amerykańskich food-truckach, bistro i sieciach fastfoodowych Red Robin i Whitle Castle.

W kwietniu 2019 r. zadebiutował jako Impossible Whopper także w lokalach Burger Kinga w stanie St. Louis w cenie tylko o dolara wyższej niż jego tradycyjny odpowiednik. Po sukcesie, jaki tam odniósł, sieć ogłosiła, że do końca tego roku rozszerzy jego dostępność na wszystkie 7300 lokali w USA. To tylko pokazuje, jaki potencjał drzemie w Impossible Burgerze.

To właśnie sieciowe restauracje fastfoodowe, miejsca, w których masowo jada się wołowinę, stanowią główny cel podboju rynku przez Impossible Burgera. Oczywiście można by długo perorować o szkodliwości fast foodów, ale bądźmy realistami – są i będą, a ludzie będą w nich masowo jadać „śmieciowe” jedzenie.

Rzecz jasna, Impossible Burger nie wyprze burgerów wołowych z menu tych restauracji, ale dla mięsożerców stanowi nieporównywalnie lepszą alternatywę niż typowe wegeburgery (np. Halloumi King w polskim Burger Kingu), które adresowane są raczej do tych, którzy z jedzenia mięsa już zrezygnowali. To raczej symbol pewnych zmian, które są możliwe nawet w tak konsumpcyjnym sektorze jak fast foody.

Produkcja tego burgera w istotnie mniejszym stopniu obciąża środowisko niż w przypadku wołowego odpowiednika: wymaga 95 proc. mniejszego areału ziemi, zużywa o 74 proc. mniej wody, emituje o 87 proc. mniej gazów cieplarnianych, nie wymaga stosowania antybiotyków, hormonów wzrostu i zabijania zwierząt. A skoro smakuje tak samo, to czemu go nie wybrać?

Burger to niejedyna możliwość wykorzystania produktu oferowanego przez Impossible Foods (Fot. Impossible Foods)

Impossible Foods to oczywiście niejedyna firma zainteresowana produkcją roślinnych alternatyw naśladujących mięso. Z roku na rok zainteresowanie ich produkcją i dystrybucją będzie rosło, bo potrafią zrobić na rynku prawdziwą furorę. Beyond Meat, główny rywal Impossible Foods, zdołał wprowadzić swojego Beyond Burgera do sprzedaży już w ponad 50 krajach. W odróżnieniu od „Niemożliwego” nie zawiera leghemoglobiny z drożdży GM, ale sok buraka z… buraka. Jakiś czas temu był dostępny w niemieckim Lidlu, a od pewnego czasu można go dostać również w wybranych polskich restauracjach i sklepach.

Sprzedaż detaliczna Beyond Burgera dawała mu dotychczas komercyjną przewagę nad Impossible Burgerem. Ten drugi dostępny był dotychczas wyłącznie w sprzedaży restauracyjnej. Dlaczego? Spożywanie zawartej w nim leghemoglobiny nie wiąże się z żadnym ryzykiem  – wykazano to na drodze testów toksykologicznych, a amerykańska Agencja Leków i Żywności (FDA) zaliczyła ją do grona substancji ogólnie uznanych za bezpieczne. Zastrzegła przy tym jednak, iż sprzedaż surowych produktów zawierających leghemoglobinę wymaga wpierw zarejestrowania jej jako… barwnik spożywczy.

Według przedstawicieli Impossible Foods, leghemoglobina w Impossible Burger przede wszystkim odpowiada za smak, ale niewykluczone, że w oferowanych w przyszłości na rynku produktach będzie wykorzystywana właśnie jako czerwony barwnik. W związku z tym w listopadzie zeszłego roku firma złożyła odpowiedni wniosek do FDA, który został właśnie pozytywnie rozpatrzony. Od września 2019 r. produkty zawierające leghemoglobinę będzie można wprowadzać do amerykańskich sklepów, o ile jej zawartość nie będzie przekraczać 0,8 proc.

Impossible Burger pewnym krokiem wchodzi więc w kolejny etap ekspansji. Jego producent podpisał także kontrakt z OSI Group, jednego z czołowych globalnych dostawców… mięsa. Od przyszłego miesiąca wspomoże on swoimi zakładami moce przerobowe zlokalizowanej w New Oakland fabryki należącej do Impossible Foods. Na ten moment współpraca z OSI Group ograniczać będzie się do USA, ale może ułatwi dalszą ekspansję burgera, w przyszłości również za ocean.

Należąca do Impossible Foods fabryka w New Oakland. Tu powstaje Impossible Burger. (Fot. Impossible Foods)

Jak zauważa Dennis Keefe z FDA, „jesteśmy pośrodku rewolucji w technologii produkcji żywności, która w przeciągu następnych 10 lat przyniesie więcej innowacji niż poprzednie pół wieku”. A pomysły Impossible Foods, w której trwają obecnie intensywne prace nad bezmięsnym tuńczykiem, to tylko jeden element tej rewolucji. Jednym z innych, który czeka już w zanadrzu, jest mięso in vitro.

Patrick Brown, założyciel Impossible Foods, powiedział niedawno na spotkaniu z amerykańskimi dziećmi następujące słowa: „Obiecuję, że do czasu, jak będziecie dorosłe, mięso nie będzie pochodzić od martwych zwierząt… Jeżeli będzie inaczej, to możecie mnie zbić”.

Byłoby wspaniale, gdyby w przyszłości nie oberwał. Nawet jednak jeśli się myli, to nie co do sedna. Nie jest kwestią dyskusyjną, czy będziemy systematycznie rezygnować z wykorzystywania zwierząt na rzecz wydajnej, przewidywalnej, bezpiecznej i etycznej produkcji mięsa i jego alternatyw. Pytanie brzmi: kiedy?