KFC inwestuje w mięso in vitro

Temat mięsa in vitro wraca na naszym blogu niczym bumerang. Tym razem za sprawą sieci KFC, która wkrótce planuje testować nuggetsy wytworzone z hodowli komórkowej, składników roślinnego pochodzenia i technologii drukowania przestrzennego.

Na razie na rynek nie trafił ani jeden produkt z tzw. rolnictwa komórkowego (wspaniały termin, nieprawdaż?). Tylko nielicznym dane było brać udział w degustacjach wieprzowiny, wołowiny, drobiu czy mięsa ryb wytworzonego przy zastosowaniu metod będących swoistą fuzją technik hodowli komórkowej, biotechnologii i medycyny regeneracyjnej. Produkty te coraz głośniej pukają do drzwi komercjalizacji. W USA końca dobiegają prace nad ich uregulowaniem prawnym. W Unii Europejskiej mięso wytworzone z hodowli komórkowej podlegać będzie rozporządzeniu 2015/2283 ds. nowej żywności, a opinie na jego temat wydać musi Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Proces ten jeszcze się nie rozpoczął. Według niektórych badaczy Stary Kontynent może doczekać się mięsa tego typu na stołach najwcześniej w 2022 r.

Od momentu, gdy Mark Post zaprezentował w 2013 r. wołowego burgera składającego się z ok. 20 tys. włókien mięśniowych (i tylko z nich, co niewątpliwie było istotną jego wadą), zainteresowani produkcją mięsa in vitro, głównie naukowcy, rozpoczęli żmudny proces polegający na konieczności sprostania ogromowi wyzwań, które dzielą ich pomysły od komercjalizacji.

Lista jest rzeczywiście długa: wykluczenie surowic zwierzęcych jako medium do hodowli komórkowej, wyeliminowanie z użycia antybiotyków (tradycyjnie dodawanych do kultur, by zapobiec ich zakażeniu), zastąpienie kolagenu (który wszak ma zwierzęce pochodzenie) żelami pochodzenia roślinnego, które umożliwią komórkom organizowanie się w przestrzenne konfiguracje tkankowe, ko-kultura komórek rożnych typów (mięśniowych, tłuszczowych, fibroblastów i śródbłonka naczyniowego), odwzorowanie tekstury i barwy różnych typów mięsa, skalowanie produkcji do warunków przemysłowych (co wymaga zastosowania bioreaktorów o ogromnych rozmiarach) czy wreszcie zyskanie akceptacji społecznej.

To ostatnie wymaga działań pozanaukowych – istotne jest przekonanie konsumentów do produktu, skuteczny marketing, odpowiednio głośne wybrzmienie korzyści etycznych i środowiskowych, nazewnictwo (które w angielskim przyjmie najprawdopodobniej nazwę „cultured meat”). Z pozostałymi wyzwaniami zainteresowani, reprezentujący niemal wyłącznie sektor prywatny, radzą sobie całkiem nieźle. W 2019 r. izraelski Aleph Farms zdołał nawet wyprodukować wołowe steki na… Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

Czy kolonizatorzy Marsa, jeżeli ich doczekamy, będą produkować na Czerwonej Planecie mięso z własnych komórek? Etyczny kanibalizm. Byłoby wspaniale.

Winston Churchill stwierdził niegdyś, że „powinniśmy porzucić absurdalną hodowlę żywych kurczaków prowadzoną tylko po to, by zjeść skrzydełko czy pierś, na korzyść osobnej hodowli tych części w specjalnej pożywce”. I właśnie to wtedy zupełnie wizjonerskie życzenie być może spełni fast-foodowa sieć Kentucky Fried Chicken. Jak zapowiada, jesienią tego roku, we współpracy z rosyjską firmą biotechnologiczną 3D Bioprinting Solutions, zamierza testować nuggetsy oparte na hodowli komórek drobiu, z dodatkiem roślinnych składników, uzyskane z wykorzystaniem technologii druku 3D. Możliwe, że Winston, gdyby tylko dane mu było usłyszeć te wieści, zapaliłby cygaro i z szelmowskim uśmiechem zapytał: „A nie mówiłem?”.

KFC nie od dziś interesuje się substytutami dla tradycyjnie wytwarzanego mięsa. Dzięki współpracy z amerykańskim Beyond Meat już w zeszłym roku w wybranych restauracjach w USA sieć zaczęła wprowadzać Beyond Fried Chicken, roślinną, opartą na białku pszenicy wersję kurczaka.

Powodzenie, którym się cieszył, było na tyle duże, że w tym roku KFC poszerza jego dostępność w USA. Owszem, to żywność przetworzona i nie może być traktowana jako zdrowsza, ale umówmy się – nie po to odwiedza się fast-foody. Produkcja roślinnego substytutu kurczaka jest po prostu mniej obciążająca dla środowiska i nie wymaga zabijania zwierząt. Wszystko wskazuje na to, że te dwa aspekty coraz częściej znajdują odzwierciedlenie w oczekiwaniach konsumentów.

Niemal godzinna kolejka do lokalu KFC w Atlancie w dniu premiery Beyond Fried Chicken w sierpniu 2019 r.

Problem w tym, że wytworzenie roślinnego produktu, który faktycznie naśladuje kurczaka, wołowinę, wieprzowinę czy mięso ryby pod względem wyglądu, zapachu, soczystości, faktury i smaku, a zarazem nie wykorzystuje w tym celu produktów wysoko przetworzonych, jest bardzo trudne. Na razie produkty te często pozostawiają pewien niedosyt. Na przykład imitujący wołowinę Beyond Burger, który dostępny jest już także w sprzedaży detalicznej i wybranych restauracjach w Polsce, nie wszystkim przypada do gustu. O ile jego wygląd i tekstura mnie osobiście wydają się w porządku, to posmak, przywodzący na myśl wątróbkę, zupełnie w mojej opinii go dyskwalifikuje. Owszem, można go zamaskować sosem, ale przecież nie o to chodzi. Podobnie jest z Beyond Fried Chicken – pozostaje pewien niedosyt.

Produkcja mięsa in vitro daje natomiast nadzieję na wprowadzenie na rynek odpowiednika, który jest nieodróżnialny od tego, który obecnie jest na rynku, bo jest on po prostu mięsem. Rośnie liczba firm chcących inwestować w to rozwiązanie. Najwięcej jest ich w USA i Izraelu, ale znajdziemy je także choćby w Australii, Argentynie, Kanadzie, Rosji, Hongkongu, Japonii, Singapurze, Belgii, Francji, Hiszpanii, Holandii i Wielkiej Brytanii. Ich oferta jest na tyle przekonująca, że zyskują bardzo poważnych inwestorów – w tym potentatów farmaceutycznych czy korporacje zajmujące się dystrybucją mięsa. Nic dziwnego, bo według wszystkich prognoz globalne zapotrzebowanie na mięso będzie się zwiększać. KFC jest natomiast pierwszym przedstawicielem sieci barów szybkiej obsługi, który publicznie ogłosił zainteresowanie mięsem in vitro.

Jak przebiegać ma proces produkcji nuggetsów, które KFC dumnie nazywa „meat of the future”, tego dokładnie jeszcze nie wiadomo. Amerykanie weszli we współpracę z rosyjskim 3D Bioprinting Solutions, której dostarczać będą swoją panierkę i przyprawy. Rosjanie natomiast zajmować będą się hodowlą komórek zwierzęcych. Namnożone pozaustrojowo będą wykorzystywane, wraz z materiałami roślinnego pochodzenia (najpewniej białkiem pszennym), do drukowania nuggetsów przy pomocy technologii druku przestrzennego. Z tzw. biodrukiem 3D wiąże się przede wszystkim nadzieję w kontekście zastosowań medycznych. Choć jest procesem skomplikowanym, to do jego możliwości należy m.in. produkcja sztucznych organów, skóry, naczyń krwionośnych czy nawet kości.

Dlaczego więc nie stosować go docelowo do produkcji żywności? Fakt, że KFC inwestuje w rolnictwo komórkowe wsparte biodrukiem 3D, oznacza, że proces produkcji mięsa in vitro przestaje być horrendalnie wysoki. „Proszę mi wydrukować kurczaka”. Jestem przekonany, że Churchill byłby tym wszystkim zachwycony.

Zgodnie z zapowiedziami wyprodukowane nuggetsy mają być nieodróżnialne w fakturze i smaku. W ich produkcji nie ucierpi ani jedna kura, a obciążenie środowiska pod względem emisji CO2 i zużycia wody będzie nieporównywalnie mniejsze niż w przypadku metod tradycyjnych. Warto dodać, że produkcja mięsa in vitro – czy to na potrzeby KFC, czy dla międzynarodowych dystrybutorów – ma jeszcze jedną zaletę: proces jest przewidywalny. Z kolei podaż zwierząt na rynku ulega wahaniom, mogą pojawiać się niespodziewane czynniki zakłócające hodowlę, takie jak wirus ASF pośród świń. Mięso in vitro daje szansę na stabilizację w zakresie bezpieczeństwa żywności, a to przecież niezwykle ważny aspekt – także w kontekście czekających nas zmian środowiskowych.

Rolnictwo komórkowe, jakkolwiek sprawia często wrażenie zjawiska z pogranicza naukowej fantazji, jest w zasadzie kolejnym krokiem, który możemy zrobić, po tym jak udomowiliśmy dzikie zwierzęta, by stały się kontrolowanym źródłem pożywienia. Krokiem jakże potrzebnym, by odciążyć nie tylko nasze sumienia, ale i planetę, od której stanu tak bardzo zależy przyszłość ludzkości. Świat nie zrezygnuje z mięsa, ale może zmienić jego oblicze. Oby.