Dietetyczne postanowienia na 2019 r.
Wielkimi krokami zbliża się nowy rok. Czas więc na postanowienia. Dietetyczne, a zarazem prośrodowiskowe, czyli zgodne z duchem czasu.
1. Nie marnuj żywności
Już ponad 40 proc. Polaków przyznaje się do wyrzucania żywności. Według badania przeprowadzonego w 2018 r. na zlecenie Federacji Polskich Banków Żywności na statystycznego Polaka w ciągu roku przypada… 235 kg zmarnowanego pożywienia. Pod tym względem jesteśmy w ścisłej czołówce – na piątym miejscu wśród państw członkowskich Unii Europejskiej. Czy to zaskakujące? Już co czwarty Polak twierdzi, że nie musi w żaden sposób ograniczać wydatków i stać go na wszystko, czego potrzebuje. Taką deklarację składa niemal połowa osób młodych poniżej 35. roku życia. Nic dziwnego, że coraz lżejszą ręką wyrzucamy, kupowane na ogół w nadmiarze, jedzenie.
Najczęściej w Polsce marnują się produkty mięsne, pieczywo, owoce i warzywa. Możemy i powinniśmy to zmienić, ale potrzeba większej świadomości, że wyrzucana żywność to nie tylko strata czasu i pieniędzy poświęconych na jej zakup. To stracona energia, woda, powierzchnia ziemi uprawnej, środki ochrony roślin i nawozy, niepotrzebnie wycięty las, wyemitowane gazy cieplarniane i inne zanieczyszczenia środowiska.
Według szacunków 30 proc. światowej powierzchni pól rolnych pracuje co roku na żywność, która kończy w śmietniku. Woda, która jest zużywana do produkcji zmarnowanej żywności (ok. 250 km sześc.), starczyłaby do zaspokojenia potrzeb aż 9 mld ludzi. A fakty są takie, że choć produkujemy dziś na świecie wystarczająco dużo produktów, by wyżywić 10 mld ludzi (czyli tyle, ile według prognoz będzie nas w 2050 r.), to ponad 800 mln ludzi wciąż głoduje. Marnowanie żywności jest więc nie tylko nieodpowiedzialnym zachowaniem, ale i zbrodnią na środowisku i wyrazem braku troski o nas jako ludzi. Co więc możemy zrobić? Planować zakupy wedle realnych potrzeb, zwracać uwagę na datę ważności produktu, posiłki przygotowywać w racjonalnych ilościach i jeżeli mamy taką możliwość, kompostować odpadki kuchenne.
Czytaj więcej: Lud marnotrawny
2. Wykonaj podstawowe badania laboratoryjne i oceń ryzyko wybranych chorób
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego ponad połowa Polaków nie wykonuje raz w roku choćby najprostszego badania morfologicznego krwi. To niedobrze, bo regularne wykonywanie niektórych badań pozwala na wcześniejszą diagnostykę różnych chorób, przeciwdziałanie ich progresji (także poprzez stosowne modyfikacje dietetyczne) i skuteczniejsze leczenie. Zatem jakie podstawowe laboratoryjne badania warto wykonywać przynajmniej raz w roku? Są to:
• morfologia krwi
• profil lipidowy: badanie poziomu trójglicerydów, cholesterolu i jego frakcji (HDL i LDL)
• poziom glukozy we krwi
• badanie ogólne moczu
• badanie enzymów wątrobowych (aminotransferazy alaninowej i asparaginowej)
Łączny koszt powyższych badań nie powinien przekroczyć kilkudziesięciu złotych. Na zdrowiu nie ma sensu oszczędzać, zwłaszcza że stać Cię, drogi Czytelniku, na wykonanie tych badań. W przypadku stwierdzenia nieprawidłowości należy skonsultować się z lekarzem. Gdy odchyleń od normy nie ma, wyniki i tak należy zachować ad acta, bo w przyszłości mogą okazać się cenną informacją.
Warto również (choćby raz na miesiąc, jeżeli nie mamy do tego dodatkowych wskazań) mierzyć sobie ciśnienie tętnicze przy pomocy domowego urządzenia (koszt od kilkudziesięciu złotych wzwyż), a dzięki dostępnym online kalkulatorom obliczyć swoje BMI (np. tutaj), oszacować ryzyko sercowo-naczyniowe (np. tutaj), zawału serca (np. tutaj) i rozwoju cukrzycy (np. tutaj).
Czytaj więcej:
– Szczęśliwi cholesterolu nie liczą?
– Pomidorem w serce
3. Przejmij kontrolę nad swoim zdrowiem nawet mimo wysokiego BMI
Jeżeli cierpisz na nadwagę (BMI: 25-29,99) lub otyłość (BMI: >30), to doskonale wiesz, jak trudno zrzucić nadmierne kilogramy i utrzymać niższą wagę. Zmień więc strategię: zamiast skupiać się na spadku masy ciała, za cel postaw sobie poprawę jakości życia i zmniejszenie ryzyka wystąpienia chorób. Na stałe wprowadź wszystkie z poniższych czterech zachowań:
1) jedz wystarczającą ilość warzyw i owoców każdego dnia (przynajmniej pięć porcji lub więcej; porcja to 80-100 g)
2) wykonuj regularne, godzinne ćwiczenia fizyczne trzy razy w tygodniu
3) nie pal papierosów
4) spożywaj alkohol w umiarkowanych ilościach (nie więcej niż jeden drink w przypadku kobiet i dwa w przypadku mężczyzn)
Jak wykazano bowiem w badaniu polegającym na trwającej 14 lat obserwacji, wprowadzenie wszystkich czterech zachowań na raz zmniejszało ryzyko zgonu u osób z nadmierną masą ciała do poziomu ryzyka obserwowanego u osób z prawidłowym BMI, również stosujących się do tych wszystkich zaleceń. Zamiast podejmować dramatyczne próby schudnięcia za wszelką cenę, zmodyfikuj swój styl życia i przejmij kontrolę nad swoim zdrowiem. A zbędne kilogramy? Zapomnij o nich, a możliwe, że pozbędziesz się ich niejako przy okazji. Powodzenia.
Czytaj więcej:
– W błędnym kole odchudzania
– Era grubasów
– Dietetyczne postanowienia na 2018 r.
4. Modyfikując dietę, zmieniaj środowisko
Dieta wegańska może być najistotniejszym jednostkowym działaniem redukującym wpływ człowieka na środowisko. I choć w krajach rozwiniętych odsetek ludzi rezygnujących z produktów odzwierzęcych rośnie, to dla odmiany w krajach rozwijających notuje się rosnące zapotrzebowanie na produkty mięsne. Według szacunków w Indiach na przestrzeni następnych czterech lat wzrośnie ono o aż 80 proc.
Zbilansowane diety wegetariańskie mogą nieść ze sobą szereg korzyści zdrowotnych – ograniczać ryzyko nowotworowe, sercowo-naczyniowe czy cukrzycowe. Niemniej nie każdy zdecyduje się na ich zastosowanie. Korzyści, zarówno zdrowotne, jak i środowiskowe, nieść będzie już sama redukcja spożycia mięsa i produktów odzwierzęcych. O ile? Z uwagi na istotny udział produkcji zwierzęcej w globalnej emisji gazów cieplarnianych (ok. 18 proc.) dla ograniczenia naszego wpływu na zmiany klimatu w krajach rozwiniętych potrzebne jest 90-proc. zmniejszenie spożycia wołowiny i 60-proc. ograniczenie konsumpcji mleka. Pozwoliłoby to również na większą oszczędność wody, w zużyciu której produkcja zwierzęca ma aż 25-proc. udział. Uwzględniając wszystkie etapy produkcji, uzyskanie 1 kg wołowiny wymaga nawet do 14 tys. litrów wody, a szklanka mleka aż 200 l.
Czytaj więcej:
– Wege-news #1
– Wege-news #3
– Krowie mleko nie od krowy
5. Otwórz się na nowe propozycje produkcji mięsa
Nadciąga mięso produkowane w warunkach in vitro, tzn. poza ustrojem zwierzęcia. Komórki izolowane od zwierząt różnicuje się w odpowiedni sposób i namnaża w warunkach laboratoryjnych, tak by uzyskiwać całe masy mięśniowe. Taki sposób produkcji mięsa nie tylko umożliwia znaczne obniżenie kosztów środowiskowych, które dla konwencjonalnej produkcji są gigantyczne. Pozwala także istotnie ograniczyć cierpienie zwierząt hodowlanych – dziś jest ich 70 mld, ale według szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) do roku 2050 liczba ta wzrośnie o kolejne… 20 mld. Cena produkcji mięsa in vitro lawinowo spada. Możliwe, że w 2019 r. pojawi się ono już w sprzedaży w USA. Czy jednak zostanie zaakceptowane? 30 proc. Amerykanów deklaruje chęć regularnego jego kupowania. Czy Polacy będą równie otwarci? Czy mięso in vitro wyda nam się „nienaturalne”, a zatem nieakceptowalne?
Istota leży w tym, iż jedzona przez nas obecnie żywność daleka jest od „naturalnej”. Większość owoców i warzyw jest produktem stosowania selekcji sztucznej, umiejętnego kontrolowania procesu krzyżowania i umyślnego prowokowania cech. Dlatego są takie duże, smaczne, nie mają pestek (proszę o tym pomyśleć, jedząc np. banana). Niektóre rośliny uprawne, takie jak kukurydza, są całkowicie zależne od naszych zabiegów agrotechnicznych. Ponad 3200 skomercjalizowanych odmian roślin uprawnych uzyskano przy pomocy mutagenezy radiacyjnej (polegającej na wywoływaniu zmian w DNA na skutek napromieniowania komórek) lub chemicznej (z wykorzystaniem toksycznych związków chemicznych). W ten sposób uzyskano ponad 400 odmian ryżu oraz 200 odmian jęczmienia i pszenicy.
Zwierzęta gospodarskie to konsekwencja udomawiania dziko występujących gatunków i wzmacniania pożądanych przez nas cech – proszę obejrzeć sobie chociażby zdjęcia bydła mięsnego belgijskiej rasy biało-błękitnej. Od tysięcy lat, wykorzystując dostępne narzędzia (obecnie również inżynierię genetyczną), modyfikujemy rośliny i zwierzęta, tak by optymalizować produkcję żywności według naszych potrzeb. Dlatego więc nie warto odrzucać nowych propozycji tylko dlatego, że są „nowe” i wydają się „nienaturalne”. Warto je na spokojnie przemyśleć i racjonalnie ocenić.
Czytaj więcej:
– Kto i dlaczego boi się mięsa in vitro?
– „Etyczny karp” na wigilijnym stole. Już niedługo
– U progu globalnej zmiany. Cywilizacja 2.0
– Ustawa o in vitro. Mięsie in vitro. Odsłona pierwsza
Wszystkiego najlepszego w 2019 r.!
Komentarze
Zasada minimalnych zapasów w domu. Sklepy mają własne magazyny, chłodnie, zamrażalnie i nie wyręczajmy ich przy pomocy swojej lodówki. My kupujemy, a oni automatycznie zapełniają puste miejsce w magazynie chociaż my tak szybko nie zjemy jakiegoś artykułu spożywczego. Ba! Zjemy przeterminowane (nie jesteśmy tak czujni jak w sklepie), albo wyrzucimy na śmietnik.
Idź do supersamu, ale rób zakupy jak w sklepie osiedlowym do tego z kartką w ręku po sutym posiłku.
Jeśli chodzi o żywność genetycznie przetworzoną to czekam na czarne jagody wielkości truskawek, które z kolei pochodzą od poziomek.
Witoldzie, dziękuję za komentarz i radę, by kupować po zjedzonym posiłku. Zakupy na głodniaka faktycznie skutkują kupowaniem większych (a nawet nadmiernych) ilości jedzenia, przekąsek, bardziej kalorycznej żywności , a także niespożywczych produktów, często zupełnie niepotrzebnych. Nie jest to zaskakujące (ale pouczające!). Zdaje się, że będąc głodni w sklepie wykorzystujemy każdą możliwą okazję, by zaopatrzyć się w dostępną żywność – przystosowanie które kiedyś pozwalało nam przetrwać, dziś prowadzi do bezmyślnej konsumpcji i problemów z utrzymaniem prawidłowej masy ciała.
Pysznie-zdrowego Roku Nowego! 😉
Zakupy codzienne to trudność niższej klasy.
Gorzej mają ludzie, którzy koniecznie muszą wykazać się marnotrawczą gościnnością. Tłumaczę czasem takim, że to już nie czasy, gdy goście musieli zostać zafurażowani do jazdy saniami na mrozie przez długie nocne godziny (ok, nigdy nie musieli, ale patrząc na co poniektóre świąteczne stoły, ma się wrażenie głębokiego atawizmu podobnego typu).
A tak w ogóle to obyśmy mieli tylko kłopot nadmiaru…